Sernik z nutą pomarańczy

Siedziałam w tramwaju i już miałam wysiadać – na deszcz i w ciemność wschodzącego dnia. Wstając, mimochodem zerknęłam na wyświetlacz telefonu dziewczyny, która siedziała przede mną.

Wszyscy przechodzimy przez wszystko.

Uderzyło to we mnie, nie powiem. Na początku niby nic, ale to “wszystko” przemówiło do mnie z całą mocą, bo “wszystkiego” mamy w życiu aż nadto. Tu praca, tam rodzina (i zagubiony złoty środek), tu telefon do pana X, tam mail od pani Y, do tego praca dodatkowa, bo za podstawę chyba nikt by nie wyżył. Coś trzeba załatwić, kogoś uszczęśliwić, goni nas termin za terminem, rozpruły się ulubione spodnie, na podłogę poleciał woreczek kaszy jaglanej (!), przepaliła się żarówka, posypała się któraś relacja albo wydarzyło się jeszcze coś innego. Życie jest wspaniałe, ale czasami przypomina dom wariatów.

Na chodniku spojrzałam na pana w okularach, który z marsową miną szedł naprzeciwko mnie. Może wylał rano kawę, obudził dziecko, nakrzyczała na niego żona? Może ta pani, która biegła na tramwaj, ma za piętnaście minut najważniejszą rozmowę kwalifikacyjną, od której zależy jej kredyt na mieszkanie? A może to dziecko, które kurczowo ściska worek na WF, nie zjadło jeszcze śniadania? Albo ten pan. O, ten – który wysiadł z autobusu po drugiej stronie ulicy. Może ten facet dowie się za dwa dni, że ma raka jelita i został mu miesiąc życia? A może ta starsza kobiecina wygra za dziesięć dni w totolotka i kupi wnukom mieszkanie w centrum?

Wszyscy mamy wszystko: małe szczęścia, duże problemy i troski. Wszyscy mamy tyle samo: życie. Jedno. I tylko od nas zależy, czy będziemy z niego dumni, czy wiecznie będziemy skupiać się na myśleniu, że my to mamy strasznie źle, a ci wszyscy ludzie dookoła mają tak dobrze.

***

Miałam problem z dzisiejszym przepisem. Mój stary komputer ledwo dyszy i odmawia przegrywania zdjęć. Ale poradziłam sobie z tym tematem: poprosiłam narzeczonego, żeby to załatwił. No i załatwił, rzekłabym: z sukcesem.

Mogłam zatem działać. Padło na błyskawiczny sernik z nutą pomarańczy.

Zaczynam od  spodu: w misce zagniatam pół szklanki mąki, 30 g masła, jajko, trochę proszku do pieczenia i łyżeczkę cukru. Kwadratową formę smaruję masłem, a dno wylepiam ciastem (dosłownie: wylepiam). Spód podpiekam bez przykrycia jakieś 10 minut w 180 stopniach (termoobieg).

W tym czasie mieszam składniki na masę: w misce rozcieram dokładnie pół kostki masła z cukrem (200 g). Dodaję do tego skórkę z cytryny i pomarańczy oraz sok z cytryny i pomarańczy, łyżkę esencji waniliowej, 5 żółtek, 700 g sera z wiaderka (dobrej jakości, ja lubię President z mascarpone), półtorej łyżki mąki ziemniaczanej i tyle samo kaszy manny. Mieszam rózgą. Na koniec delikatnie łączę masę z pianą ubitą z pięciu białek.

Wyjmuję spód, wylewam masę i piekę całość jakieś 25 minut.

Taki sernik idealnie skomponuje się z dobrą lekturą, serio 🙂

___

składniki na spód: 1/2 szklanki mąki, 30 g masła, jajko, szczypta proszku do pieczenia, łyżeczka cukru

składniki na masę: 1/2 kostki masła, 200 g cukru, skórka i sok z cytryny, skórka i sok z pomarańczy, łyżka esencji waniliowej, 5 jaj (żółtka i białka osobno, białka trzeba ubić), 700 sera z wiaderka (President z mascarpone), półtorej łyżki mąki ziemniaczanej, półtorej łyżki kaszy manny

 

(Visited 182 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]