Dyniowe bułeczki

Święta dzieją się zwykle w innej czasoprzestrzeni – naprawdę nie wiem, kiedy mijają, pozostawiając po sobie zaledwie wspomnienia. Przecież przed chwilą pakowałam ostatnie prezenty, mamrocząc pod nosem, kiedy nie mogłam znaleźć taśmy. Chwilunię temu mieszałam makiełki (zdradzę rodzinny sekret: przygotowujemy porcję makiełek jak dla pułku wojska, więc dobranie proporcji na tę ilość to nie lada wyzwanie). Wszystko robiłam tak niedawno, ale niestety – z “niedawno” zrobiło się “dawno” i mamy teraz, czyli okres zawieszenia między starym i nowym.

W sklepach gwar. Witryny sklepowe zdobią świeciste kreacje, które (jak podejrzewam) widać nawet po zmroku. Wszyscy przygotowują wystrzałowe kreacje sylwestrowe, a internet zasypuje nas grafikami obrazującymi zawartość kaloryczną alkoholi i memami, według których większość społeczeństwa niebywale się sponiewiera.

Mam dystans do tego czasu. Nigdy nie przepadałam za sylwestrem. Żal mi wystraszonych zwierząt i śmieję się z życzeń Do siego roku! Błagam, nie używajcie tej formułki pod koniec grudnia. Dawniej stosowano ją wyłącznie w okresie wigilijnym, a do siego roku oznaczało tyle, co do końca tego roku. Był to czas między rokiem, który się kończył, a tym, który miał rychło nastąpić. Ludzie życzyli sobie, by doczekać w zdrowiu do nocy noworocznej, natomiast nam się wydaje, że te słowa oznaczają wszelaką pomyślność przez wiele lat. Nie! Życząc komuś do siego roku parę minut przed północą, życzymy mu… cóż, bardzo źle (mówiąc wprost: by dożył do północy).

A wracając do przejścia ze starego w nowe… Nie, nie podchodzę do tego w ten sposób. Nie układam listy celów, nie planuję, ile schudnę, nie zakładam, że osiągnę to i to. Po prostu: żyję dalej. Nie widzę sensu w zawieszaniu poprzeczek na następnych dwanaście miesięcy. Uważam, że cele warto wyznaczać sobie systematycznie. Poza tym nie cieszę się, że 2019 odchodzi w zapomnienie – jestem wdzięczna za to, co było, i z nadzieją patrzę na to, co będzie. Wierzę głęboko, że Ktoś mądrze prowadzi mnie po różnych ścieżkach – czasami kierunek, który obieram, zaskakuje nawet mnie, ale zawsze okazuje się, że jest najlepiej, jak mogło być. Miniony rok był wspaniały – w moim życiu sporo się zmieniło, a w 2020 zmieni się jeszcze więcej. Nie planuję. Nie analizuję. Po prostu idę.

***

Na każdy dzień roku sprawdzą się pyszne dyniowe bułeczki śniadaniowe, które należą do moich ulubionych. W sklepach wciąż można kupić piękne pomarańczowe korbasy, a z nich przygotować puree, czyli bazę do wielu dań. Jak zrobić taką pulpę? Ja często kroję dynię i obieram ją ze skóry, a następnie duszę w rondlu z odrobiną wody (podlewam ją, kiedy woda wyparuje). Kiedy dynia jest miękka, blenduję ją na gładko. Takie puree można mrozić lub przechowywać do tygodnia w lodówce.

Jeśli marzą wam się bułeczki w niedzielny poranek, warto przygotować ciasto już w sobotę. Do miski przesiewam 400 g mąki pszennej, dodaję czubatą łyżeczkę soli. Robię dołek, wkruszam 25 g świeżych drożdży i posypuję je szczyptą (!) cukru. W rondelku podgrzewam mleko (powinno być ciepłe, ale nie gorące) – 150 ml. Zalewam nim drożdże. Po chwili dodaję ok 200 ml puree z dyni (niepełna szklanka) i 60 g rozpuszczonego masła. Całość zagniatam, przykrywam folią i odstawiam do lodówki – ciasto urośnie w nocy.

Rano przekładam je na omączony blat, zagniatam, lekko podsypując mąką. Nagrzewam piekarnik (180 stopi, termoobieg). Z ciasta formuję wałek, kroję go na 12 równych kawałków i każdy ugniatam w dłoniach w kształt sakiewki, zlepiając na dole brzegi. Bułeczki układam w odstępach na blaszce wyłożonej papierem. Kiedy troszkę podrosną (po 20 minutach), smaruję je roztrzepanym jajkiem (rozbijam jajko rózgą). Posypuję je pestkami dyni. Piekę je 22 minuty.

Bułeczki są pyszne – podaję je z masłem, smażoną włoską szynką i jajkiem sadzonym. Do tego świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy i nic mi więcej nie potrzeba… Zrobię te bułeczki w Nowy Rok. A wy?

___

lista składników: 400 g mąki pszennej, 150 ml mleka, czubata łyżeczka soli, szczypta cukru, 25 g świeżych drożdży, niepełna szklanka puree z dyni (200 ml, wybieram dynię z zieloną skórą), 60 g masła, jajko, garść pestek dyni

(Visited 200 times, 1 visits today)

2 myśli na temat “Dyniowe bułeczki”

  • A ja już się tyle razy przecięłam, obierając surowego korbola, że teraz to już zawsze najpierw piekę dynię w kawałkach, a dopiero potem pozbawiam skóry – nóż wchodzi jak w masło. Wszystkiego dobrego 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]