Sorbet z 3 składników
Mój kalendarz zatrzymał się gdzieś na maju, tak szybko ucieka mi czas. To powinno być surowo zabronione! Su-ro-wo!
Jestem na takim etapie życia, że chciałabym, by każda chwila trwała jak najdłużej. Chętnie rozkoszowałabym się pojedynczymi momentami w swoim tempie, a potem cyk do jakiejś szufladki, na pamiątkę. Ale nie wieczną, a chwilową, bo co jak co, ale do pamiątek wracam bardzo często.
Więc przeskoczyłam z maja do lipca na jednej nodze, gnana tempem życia i pracy, a także wymyślaniem kolejnych przepisów i fotografowaniem dań. Zauważyłam w międzyczasie sporo rzeczy: po pierwsze, że kiedy człowiek je owoce i ciastka, jest dużo szczęśliwszy. Po drugie, że każda sytuacja (nawet ta najbardziej wkurzająca) uczy czegoś ważnego i w ostatecznym rozrachunku wychodzi na plus. Po trzecie, że truskawki wybitnie łączą się z jaglanką. Po czwarte, że do ciasta naleśnikowego nie należy dodawać mleka bez laktozy (w przeciwnym razie każdy placek będzie tak doskonale przywierał do patelni, że nie odkleicie go żadną siłą). Po piąte, że ludzie są tak ciekawscy, że połowa z was kupi mleko bez laktozy, a następnego dnia uda się po nową patelnię do naleśników. Po szóste, że wspaniale jest być kobietą i nosić do pracy zwiewne sukienki (współczuję panom). Po siódme, że w kamienicy naprzeciwko mam sąsiada, który od jakiegoś czasu rozkminia, co robię, kiedy wiszę z aparatem nad talerzem, rozkładając uprzednio wielkie gresowe płyty i uroczą porcelanę. I po ósme, że osoba, którą masz za dobrego człowieka, może się okazać straszną, nieszczerą fujarą. Bywa, niestety, ale powiem Wam, że szacunek międzyludzki można stracić szybciej niż pieniądze w dobrej kawiarni.
Od jakiegoś czasu uciekają mi nie sekundy, a całe dni – po poniedziałku robi się piątek, a z piątku (dziwnym trafem) niedziela. Ale jest pięknie, słowo, tylko żal, że nie mogę zrobić tyle, ile bym chciała. A chciałabym bardzo dużo. I zrobię wszystko, tylko po kolei, jak trzeba! Wy też planujcie i bądźcie tak szczęśliwi, żeby z poniedziałków robiły Wam się piątki, a z maja – lipiec. Czy może lepiej: z grudnia – maj. O tak!
***
Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na szybki sorbet, co to rachu ciachu i po przygotowaniach. Żadnej maszynki! Żadnych karkołomnych poczynań! Jedno narzędzie, jedna miska do umycia, trzy składniki.
Li i jedynie.
Kupcie pół kilo soczystych truskawek, poszatkujcie je w plastry i zamroźcie. Po kilku godzinach lub (najlepiej) następnego dnia włóżcie truskawki do kielicha blendera, dodajcie czubatą łyżkę miodu (albo i dwie, jeśli lubicie, kiedy jest słodko) i wlejcie pół szklanki kefiru (może będzie potrzebne trochę więcej). Zblendujcie składniki na gładki sorbet, a potem zajadajcie go saute lub z ciasteczkami – u mnie stanęło na maślanych herbatnikach. Polecam na upały i nie tylko – bo sorbety są pyszne. I nie tuczą.
Co do maja, grudnia albo lipca – nie liczcie czasu. Rzućcie się w życie, bo każdy z nas ma tylko jedno, a przykro tracić coś tak cennego na głupstwa. Nie skupiajcie się na kwękoleniu na rzeczywistość; nudzeniu się w pracy, której nie lubicie; jedzeniu w miejscach, w których źle karmią; byciu przy ludziach, którzy kłamią w żywe oczy, udając prawowitych i grzecznych. Skupcie się na tym, żeby było dobrze. Po prostu.
___
lista składników: 500 g truskawek, czubata łyżka miodu (lub więcej, jeśli truskawki będą mało słodkie), ok. pół szklanki kefiru

