Letnie owoce pod owsianą kruszonką

To był jeden z pierwszych deserów, jakie mu podałam.

Nie miałam jeszcze świadomości kulinarnej, więc popełniłam kilka karygodnych błędów: truskawki były z Hiszpanii, ale zakupiłam je w markecie, do tego kwaśna morela (bez znaczenia, skąd była; ważne, że była pioruńsko kwaśna), a do tego mdła śliwka, takowoż z Hiszpanii. Nie spróbowałam żadnego owocu, za to wszystkie władowałam do kokilek i hojnie posypałam kruszonką.

Całość wyglądała zjawiskowo: masło, mąka i cukier pięknie się zrumieniły, owoce puściły soki, crumble jak się patrzy.

Byłam bardzo podekscytowana: jak wiadomo, przez żołądek do serca! W końcu przyszedł, więc pofrunęłam do kuchni, sprawnie podałam desery, w międzyczasie ubiłam małą kremówkę i czyniłam honory gospodyni, mędrkując na temat wyrabiania kruszonki palcami oraz zasadności polewania owoców śmietanką.

W końcu zrozumiałam, że gadam za dużo, i spróbowałam pierwszą łyżeczkę.

Boże! Jakie to było kwaśne! A ile wody było na dnie! Też mi deser! Kwaśna zupa bez smaku zasypana kruszonką! Ładnie wyglądała, owszem, ale smakowała jak smakowała, niestety niespecjalnie.

Spuściłam głowę. Zerknęłam spod rzęs na gościa: jadł ostrożnie, żeby się nie poparzyć. Zauważył, że śmietana rozpuszcza się szybko, więc nabierał ją małymi łyżeczkami. Co ważne, nie krzywił się i nie marszczył, wyglądał na zadowolonego.

Odetchnęłam z lekka: może tylko moja porcja jest taka kwaśna?

Był rozczulający, kiedy dzielnie połykał kolejne łyżeczki. Aż na koniec przemówił:

– Słyszałem, że wyróżnia się cztery smaki…

Nie mogłam się oprzeć:

– To zależy od kreatywności kucharza i smakosza!

– No tak, ale w zasadzie mamy smaki słony, słodki, gorzki i kwaśny. Najbardziej lubię słony, potem gorzki: kocham grejpfruty. Słodki może być, a za kwaśnym nie przepadam. Dziękuję! Pójdziemy na spacer?

Nie zrozumiałam wtedy, co chciał mi powiedzieć, ale dzisiaj już wiem – wiem też, że na letnie crumble najlepiej nadają się słodkie truskawki, borówki, wiśnie i jabłka champion, a mąkę warto zastąpić płatkami owsianymi, by mieć uspokajające poczucie, że deser jest fit. Wszystko musi być utytłane w cukrze waniliowym, dość słodkie, ale nie za słodkie; zasypane kruszonką i podane ze śmietaną – taki deser to letni must have!

Zapraszam na przepis z kategorii “błyskawiczne”. A jeśli będziecie kiedyś na randce i będziecie musieli powiedzieć przykrą prawdę, zróbcie to jak najbardziej dyplomatycznie – przykład powyżej.

***

Wybierzcie najsłodsze, najbardziej miękkie truskawki (dwie garście), słodkie jabłko (polecam odmianę champion), garść borówek oraz wiśni (mogą być mrożone, tym bardziej, że na razie świeżych nie ma). Kroję je dość drobno, jabłko obieram i pozbawiam gniazd nasiennych, szatkuję. Całość zasypuję cukrem waniliowym. W robocie kielichowym rozdrabniam na pył płatki owsiane (65 g), dodaję 40 g masła i 40 g cukru, znowu chwilę blenduję (kruszonkę można zagnieść tradycyjnie, a więc ręką). Układam owoce w dwóch dużych kokilkach (podaję proporcje na dwa spore desery), zakrywam je słodkimi okruchami, wstawiam foremki do piekarnika i piekę ok. 20 minut w 190° (termoobieg). W tym czasie ubijam śmietankę z odrobiną pudru. Deser podaję ciepły: jest wyborny, lekki, smakuje latem i radością. Crumble to idealny sposób, by pozbyć się zalegających w spiżarni owoców  i zaspokoić mały głód!

Pamiętajcie: dobre produkty kupione u sprawdzonych dostawców przekładają się na smak deserów i dań – nie kupujcie byle czego! A teraz wisienka na torcie: spytałam go wczoraj, dlaczego nie powiedział mi wprost, że moje pierwsze crumble było tak paskudnie kwaśne.

– Bo byłoby ci smutno, a zrobiłaś je dla mnie. I właśnie dlatego, że zrobiłaś je dla mnie, było kwaśne, ale najlepsze na świecie.

Buziaki,

M.

____

lista składników: owoce (dwie garście truskawek, garść borówek, garść wiśni, jabłko champion); 65 g płatków owsianych, 40 g masła, 40 g cukru, 200 ml śmietanki 30%, odrobina pudru (mniej więcej łyżka)

(Visited 202 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]