Pomarańczowa owsianka

No i w końcu zrobiło się ciepło!

Od wczoraj jem lody naturalne (właściwie jem je nawet wtedy, kiedy jest zimno, ale od wczoraj muszę się po nie ustawić w długą kolejkę), piję kwaśną lemoniadę, chrupię zimną marchewkę i jest bardzo fajnie.

Ponieważ jest wiosna, a nawet trochę lato, postanowiłam skorzystać ze sprzyjających warunków pogodowych. Namówiłam M. i poszliśmy na rowery – ja swoją damką, on wypożyczonym rowerem miejskim.

Wyobrażenia: idziemy po rower, wypożyczmy najlepszy i najsprawniejszy sprzęt, śmigamy z szerokimi uśmiechami i odjeżdżamy brzegiem Malty w stronę zachodzącego słońca.

Rzeczywistość: idziemy w stronę stacji rowerowej, M. niemal włazi w psią kupę, co kończy się krzykiem i szybszym biciem serca (na szczęście w nią nie wszedł). Podchodzimy na miejsce. Nie ma wolnych rowerów. Nie zrażamy się! Idziemy do następnej stacji, gdzie stoją trzy pojazdy po przejściach. Próbujemy uruchomić aplikację, co udaje nam się po trzech próbach. Po pomyślnym doładowaniu konta wypożyczamy rower, który ma zerwany łańcuch. Dowiadujemy się o tym, kiedy M. niemal wjeżdża w żywopłot, nie mogąc zahamować roweru. Bardzo chętnie byśmy go zamienili, ale w tym czasie ktoś wypożyczył pozostałe dwa i nie ma ŻADNEGO wyboru. Oddajemy pojazd, porządnie zirytowani. Wtedy ktoś podjedża, a my sprawnie przejmujemy rower.

Jak widać, zwykle oczekujemy zbyt dużo, a robiąc plany, nie uwzględniamy wielu ważnych rzeczy. Nie mamy wpływu na wszystko i czasami może się okazać, że bardzo chcemy czegoś dokonać, coś zobaczyć czy ugotować, ale los ma wobec nas inne zamiary. Recepta? Pokora, dużo pokory, do tego szczypta uśmiechu i pewność, że trudno, że tak miało być i jakkolwiek jest, też jest fajnie.

W kuchni jest tak samo. Podam Wam przykład. Jak wiecie, kocham owsianki i jaglanki. Parę dni temu o szóstej rano zabrakło mi mleka – tragedia! Nie chciałam jeść kanapek, zresztą chleb spał w zamrażarce. Rozejrzałam się z trwogą po kuchni i zauważyłam pomarańczę – i tak powstał pyszny przepis na pomarańczową owsiankę!

Wycisnęłam sok z pomarańczy, dolałam trochę wody (łącznie potrzebne jest 300 ml płynu). Ugotowałam w tej mieszaninie płatki owsiane górskie, dosładzając czubatą łyżką miodu. Mój patent na owsiankę jest taki, że najpierw ją zagotowuję, a potem gotuję na małym ogniu – mam garnuszek z nieprzywierającym dnem, który dostałam od mamy (dzięki!).

Podałam ją z bananem, pokrojoną suszoną morelą i czipsami kokosowymi. Powtórzę ją na pewno – i zjem z polskimi truskawkami, na które czekam z utęsknieniem!

A teraz przesyłam Wam buziaki i zostawiam Was z prostym przepisem na orzeźwiające letnie śniadanie – i lecę na spacer. Tym razem nie mam żadnych oczekiwań, więc rzeczywistość z pewnością pozytywnie mnie zaskoczy…

M.

____

lista składników: 50 g płatków owsianych błyskawicznych, sok z pomarańczy z wodą (łącznie: 300 ml), czubata łyżka miodu, banan, chipsy kokosowe, 2 suszone morele

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(Visited 126 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]