Dla chcącego krem z marchewki

Poniedziałki bywają trudne, ale jeśli świeci słońce, wszystko jest w porządku.

Rzecz ma się tak, że większość pierwszego dnia tygodnia pracy mam za sobą. Jest wczesne popołudnie, na gazie wesoło pyrka rosół, na który mam niewyobrażalną ochotę (jem go rzadko, ale jeśli już to czynię, to z wielkim apetytem – w ogóle jem wszystko z dużą radością i zapałem). Więc rosół nabiera głębi smaku, ja zaś doczytuję kryminał, popatrując w otwarte na oścież okno balkonowe.

Piękna pogoda wchodzi na moją drewnianą podłogę (prawdziwą!) i uśmiecha się zawadiacko. Już rano zawarłyśmy pakt o nieagresji – ona obiecała, że przyjdzie skoro świt, ja zobowiązałam się znieść rower na chodnik i ruszyć jednośladem do pracy.

Obie dotrzymałyśmy słowa! Ona była na czas, ja (wprawdzie niechętnie) zwlokłam się z łóżka 10 minut wcześniej, by jakiś czas później gratulować sobie w duchu samodyscypliny.

Poranna przejażdżka przed siódmą jest czymś zaiste wspaniałym i ogromnie się cieszę, że mogłam doświadczyć cudu narodzin. Kiedy dzień budził się do życia, rozbudzałam się coraz bardziej i nabierałam energii jak po najlepszym mocnym espresso. Zaparkowałam moją dwukołową furę na parkingu pod schodami przed wydawnictwem i było mi tak cudnie, tak lekko na duszy! Polecam taką piętnastominutową przyjemność wszystkim, o ile mają taką możliwość i jakiś rower w zanadrzu.

Puenta? Czasami warto przemóc się w drobnych sprawach i zrobić coś, na co nie zawsze masz największą ochotę. Albo inaczej – jeśli zaplanujesz przejażdżkę, która wiąże się z wcześniejszą pobudką, a rano nie masz ochoty wygrzebywać się spod kołdry, warto przezwyciężyć pierwszą falę oporu. Późniejsza satysfakcja i radość wynagrodzą tę decyzję z nawiązką.

***

Kontynuując cykl słonecznych, pomarańczowych przepisów, chcę Was dziś zaprosić na lekki krem z marchewki. Jest inny niż wszystko, co do tej pory próbowaliście, zawiera bowiem nieoczywiste składniki: poczciwy por, słodkie jabłko, konkretny bulion i kremowe mleczko kokosowe. To połączenie może przenieść Was w inny wymiar smaku i zmienić Wasze zdanie na temat marchwi, zup krem oraz innych kulinarnych szaleństw.

Co więcej, krem robi się sam i trwa to tylko chwilę, więc spokojnie możecie popełnić go po pracy. Wystarczy podsmażyć  na odrobinie oliwy pora, posolić go i popieprzyć, a następnie dodać do niego pokrojone jabłko (obrane i pozbawione gniazd nasiennych). Po chwili do warzyw dodajemy 800 g marchewki (obranej i pokrojonej w grube plastry) oraz starty korzeń imbiru (centymetrowy kawałek), a całość zalewamy dwoma szklankami bulionu. Kiedy warzywa zmiękną, blendujemy je, pod koniec dodając odrobinę cukru trzcinowego i 250 ml mleczka kokosowego (wybieram lekkie). Krem podajemy z prażonymi płatkami migdałów – niebiańsko pyszne połączenie!

Taką zupę polecam wszystkim. Tym, co to mają samozaparcie, i tym, co nie lubią zrywać się z łóżka; tym, którzy lubią marchewkę i tym, co to za warzywa serdecznie dziękują. Tak, jak warto przełamywać wewnętrzne uprzedzenia, tak wypada spróbować tego kremu.

Serio serio!

M.

__

lista składników: por, słodkie jabłko, 800 g marchewki, kawałek imbiru, 2 szklanki bulionu, 250 ml mleczka kokosowego, sól, pieprz, szczypta cukru trzcinowego, do podania płatki migdałów

 

 

 

(Visited 104 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]