Bułeczki śniadaniowe

Boisz się czegoś?

Bo ja boję się wielu rzeczy. Boję się, że nie zdążę komuś czegoś powiedzieć, bo zniknie w dramatycznych okolicznościach. Boję się, że kiedyś zabraknie mi odwagi, żeby podążać za swoimi marzeniami.  Boję się, że ktoś z moich bliskich z dnia na dzień straci zdrowie. Boję się też prostych rzeczy – widoku krwi, ogromnych psów z obnażonymi zębiskami (parę miesięcy temu „bawiłam” się w berka z bokserem, ale zadowolony był tylko ten ostatni) i śliskich rybek, które pływają w jeziorach (ta faktura łusek, brrr). Boję się rozczarowań.

Strach przed znanym i nieznanym przeplata się z życiem na co dzień i od święta.  Boimy się wielkich i małych rzeczy, codziennych drobnostek i spraw większego formatu. Wydaje mi się jednak, że najbardziej boimy się żyć sami, bez drugiego człowieka – że najbardziej boimy się żyć bez miłości.

Kochać – najtrudniejsza definicja świata. Sześć liter, dwie sylaby i pojemność znaczeniowa, która zdaje się nie mieć końca. Kochać to nie myśleć sobie, powie ktoś, ale o drugim człowieku. Kochać to brać odpowiedzialność. Kochać to podjąć decyzję i być konsekwentnym. Kochać to dawać siebie, nie oczekując niczego w zamian. Kochać to być dla kogoś, ale nie dla siebie – to jedna z najczęściej podawanych fraz. Czyżby?

Kochać to wyjść z osobistej strefy komfortu – przestać myśleć o sobie, ale nie całkiem.  Bo w miłości nie chodzi o to, by całkiem o sobie zapomnieć, by przestać być sobą. W miłości chodzi o to, by przestawić się na tryb MY. Bo tak, jeśli kochasz, nigdy nie zostaniesz już sam – a skoro nie jesteś sam, nie ma CIEBIE, jesteście WY. A liczba mnoga zobowiązuje – więc wypada myśleć nie tylko o tym, co ja lubię i czego chcę, ale co lubimy i czego chcemy my.

Właśnie dlatego najpiękniejsze historie miłosne zaczynają się od przyjaźni. Poznać kogoś do podszewki, polubić jego śmiesznostki i prawy profil – oto solidne fundamenty! Uważam, że największym szczęściem jest móc powiedzieć, że jest się kogoś pewnym, że się kogoś zna. Ja tak naprawdę znam paru ludzi – i słowo daję, tyle wystarczy.

Dlaczego daję sobie prawo, by podawać własną definicję miłości? Bo uczę się jej na co dzień. Jestem trudnym przypadkiem, bardzo opornym. Niełatwo mnie oswoić, ale jest ktoś, komu udało się podjąć ten trud. I z własnego doświadczenia wiem, że przyjaźń jest podstawą, a „dodatki” tylko tę miłość cementują, umacniają. Jestem szczęściarą – bo On wie, jakie makaroniki lubię najbardziej, co zamówiłabym w restauracji, jaki jest mój ulubiony kolor i herbata, jaki mam rozmiar stopy. Doskonale zdaje sobie sprawę, co mnie wkurza (Jego wkurza to samo). Śmiejemy się z tych samych żartów. Patrzymy na siebie z uśmiechem, z tym najfajniejszym na świecie rodzajem czułości. Rozmawiamy godzinami i mam wrażenie, że nigdy nam się to nie znudzi – i tak powinno być!

Nie ja, nie ty. MY. Pamiętajcie.

***

Miłość to wielki temat, który postanowiłam połączyć z najprostszymi i najpyszniejszymi bułeczkami pszennymi. Idealnie sprawdzą się jako dodatek (albo podstawa) śniadania w wersji na słodko lub na słono – są pyszne z masłem i dobrą szynką, ale też w zestawie z domowymi konfiturami. Najlepiej upiec je wcześnie rano, kiedy słonko pojawia się nad horyzontem – bo smakują najlepiej chwilę po upieczeniu, kiedy mają chrupiącą skórkę i miękki brzuszek.

Przepis jest tak prosty, że nikt nie będzie miał z nim problemów! Do miski przesiewamy 250 g mąki pszennej, na środku robimy wgłębienie, wkruszamy 20 g świeżych drożdży. Dodajemy pół łyżeczki soli i szczyptę cukru, dodajemy 25 ml oleju i 120 ml letniej wody. Zagniatamy ciasto, przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia – następnie dzielimy na równe 6 kawałków, formując kuleczki. Układamy je na papierze, nacinamy tępą stroną noża i pieczemy 18 minut w 200°C (góra-dół). Uważajcie na palce, kiedy będziecie już wyjadać bułeczki z blachy!

Uważam, że jedzenie jest bardzo fajne, a jeszcze fajniej dzielić się nim z innymi. Więc jedzcie z przyjaciółmi, dziewczynami, chłopakami, żonami i mężami, śmiejcie się i rozmawiajcie. Cieszcie się życiem – bo tak sobie myślę, że strachy mogą być większe i mniejsze, ale jeśli macie koło siebie kochanych ludzi, to jednak nie ma się czego bać…

___

lista składników: 250 g mąki pszennej, 20 g świeżych drożdży, pół łyżeczki soli, szczypta cukru, 25 ml oleju, 120 ml letniej wody

 

 

 

(Visited 378 times, 1 visits today)

2 myśli na temat “Bułeczki śniadaniowe”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]