Kotleciki z zielonego groszku i masochizm

dla mamy

Wiecie, czym jest masochizm?

Słownik mówi, że to: «znajdowanie przyjemności w zadawaniu sobie cierpień lub w poddawaniu się im». Brzmi brutalnie, bezwzględnie, więc czytasz każde słowo z uwagą, marszczysz brwi. Zadawanie cierpienia nigdy nie jest OK, ale jest jeszcze gorzej, jeśli to cierpienie SAMI wymierzamy przeciwko SOBIE.

I jeśli wydaje ci się, że to nie ty, że jesteś dla siebie dobry i szanujesz życie, to proszę, zatrzymaj się. Usiądź w fotelu, odetchnij głęboko i przypomnij sobie, jak biegałaś (lub biegałeś) cały dzień, żeby odhaczyć zbyt długą listę rzeczy do zrobienia. Przypomnij sobie dzień, w którym bolał cię kręgosłup, ale zamiast usiąść z filiżanką herbaty, wyprasowałaś (lub wyprasowałeś) stos koszul na dwa tygodnie do przodu. Przypomnij sobie każdą chwilę, w której odmówiłaś (lub odmówiłeś) sobie chwili odpoczynku – bo trzeba zrobić to i to, a potem jeszcze tamto, no i kto to widział leżeć w środku tygodnia. Przypomnij sobie, ile razy zaciskałaś (zaciskałeś) zęby, bo nie czułaś (czułeś) się dobrze, ale trzeba było coś skończyć – doczytać stronę w pracy, napisać mail, pomóc dziecku z pracą domową. Przypomnij sobie, ile razy jadłaś (jadłeś) najmniej udane ciasteczka i resztki, żeby gościom podać popisowe danie bez żadnej skazy. Przypomnij sobie, ile razy kupiłaś (kupiłeś) dla siebie produkt gorszej jakości, żeby komuś kupić coś lepszego. Przypomnij sobie, ile razy zrezygnowałaś (zrezygnowałeś) z czasu dla siebie, żeby zrobić coś dla kogoś…

Przypomnij sobie.

Masochizm niejedno ma imię. Jest bezwzględny i powszechny, nie ma na świecie osoby, która nigdy nie wpadła w jego podstępne sidła. Wszyscy codziennie się o niego ocieramy, nie radząc sobie z podejmowaniem najważniejszych decyzji.

Życie jest sztuką wyboru, nikogo nie zachęcam do niezdrowego egocentryzmu i skupiania się wyłącznie na sobie. Owszem, nie możesz ograniczać swojego pola widzenia do czubka własnego nosa, ale owszem, musisz być dla siebie dobry. Kto ma się tobą zaopiekować, jeśli sam tego nie potrafisz…? Kto ma cię przytulić, jeśli sam odmawiasz sobie prawa do odpoczynku, przerwy, słabości?

Pozwól sobie popełniać błędy. Zacznij myśleć o sobie trochę lepiej, nie znęcaj się nad sobą w gorszej chwili. Przytul swoje niedoskonałości, codzienne upadki. Uśmiechnij się do siebie, kiedy czujesz, że nie dajesz rady – i pomyśl, że nic się nie stanie, jeśli zwolnisz, zrobić coś później, pozwolisz się wyręczyć.

Odetchnij. I daj żyć – nie innym, ale SOBIE.

***

W ramach zdrowego skupiania się na sobie można też zjeść coś pysznego – dzisiaj polecam chrupiące, mięciutkie kotleciki z zielonego groszku z dodatkiem lekkiej sałatki z rukoli. To jeden z obiadów, które robię w pół godzinny po powrocie z pracy, więc sprawdzi się jako propozycja na każdy dzień tygodnia.

Odmierzam 400 g surowych ziemniaków, obieram je, kroję w kostkę i gotuję. W jednym rondelku gotuję zielony mrożony groszek – 50 g (dodaję pół łyżeczki soli i pół łyżeczki sody, która pozwoli zachować zielony kolor groszku), natomiast w drugim – dwa jajka na twardo (tu dodaję dużo soli i łyżkę sody, dzięki czemu jajka łatwo się obiorą). Moja metoda gotowania jajek na twardo polega na włożeniu ich do gotującej wody i trzymaniu w niej przez dziesięć minut.

W międzyczasie kroję drobno małą cebulę, posypuję ją solą i pieprzem. Przygotowuję miskę z bułką tartą. W osobnym naczyniu układam trzy, cztery garście rukoli, skrapiam ją delikatnie dobrej jakości oliwą z oliwek, solę i mieszam. Na patelni prażę łyżkę sezamu i garść ziaren słonecznika, posypuję nimi sałatę i odstawiam ją na stół.

Ziemniaki odcedzam, chwilkę studzę i lekko ciepłe ziemniaki przepuszczam przez praskę. Dodaję cebulę, odcedzony groszek, wbijam surowe jajko, dodaję pokrojone w drobną kosteczkę jajka na twardo (można je przetrzeć przez specjalne sitko) oraz 50 g mąki ziemniaczanej. Doprawiam solą i świeżo mielonym pieprzem. Mieszam masę (dłonią lub łyżką). Formuję zgrabne kotleciki – masa jest bardzo elastyczna i łatwo odchodzi od dłoni, więc nie ma z tym najmniejszego problemu. Każdy kotlecik posypuję z każdej strony bułką. Kotleciki smażę partiami na rozgrzanym oleju rzepakowym (łyżka, dwie), myjąc patelnię po każdej partii.

I tyle, gotowe. Choć opis jest długi, przygotowanie zajmuje pół godziny, a doznania smakowe są niebiańskie. Kotleciki są miękkie w środku i chrupiące z zewnątrz. Delikatne, a jednocześnie wyraziste, idealnie komponują się z orzechową rukolą. Warto zrobić większą porcję i zabrać kotleciki następnego dnia do pracy. Gwarantuję, że znikną szybko, a wy powtórzycie je za dwa dni…

Jedzcie kotleciki z zielonego groszku i bądźcie dla siebie dobrzy – masochizm naprawdę nie jest fajny.

M.

___

400 g ziemniaków, 50 g mąki ziemniaczanej, 50 g zielonego mrożonego groszku (ten z puszki się raczej nie nadaje), 3 jajka (2 do gotowania, jedno surowe), sól, pieprz, bułka tarta, olej rzepakowy do smażenia, rukola, odrobina oliwy z oliwek, łyżka ziaren sezamu, dwie łyżki ziaren słonecznika

(Visited 345 times, 1 visits today)

Jedna myśl na temat “Kotleciki z zielonego groszku i masochizm”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]