Genialne ciasto marchewkowo-pomarańczowe

Zaczyna się niewinnie, zawsze.

Na przykład myślisz: Podleję tę biedną roślinę. Idziesz z wielkim storczykiem do łazienki, wyjmujesz go za korzenie z doniczki i przepisowo podlewasz je zimną wodą – i wtedy przewraca się szklane naczynie, roztrzaskuje się na miliony kawałeczków, a Ty zostajesz na miejscu przez dwie godziny, wybierając odłamki szkła z fug i prysznica.

Albo myślisz: Upiekę sernik. I jeszcze nie wiesz, że to bardo głupi pomysł, bo decyzji o pieczeniu sernika nie podejmuje się hop siup, ale już zaczynasz zagniatać spód, bo masz masło, cukier i mąkę. Jakimś cudem masz też biały ser, świetnie, więc mielisz go z poświęceniem, mija kilkanaście minut, i wtedy czytasz: …do sera dodać skórkę z czterech otartych cytryn i pokruszoną laskę wanilii. Cóż, robi ci się słabo. Bardzo słabo. Bo o ile laskę można sobie darować, o tyle nie da się zrobić cytrynowego sernika bez cytryn. I wtedy albo biegniesz do sklepu, albo ogarnia cię zniechęcenie. Albo jedno i drugie, ewentualnie.

Może być i tak, że chcesz sobie kupić sukienkę – ot, wybierasz się z chłopakiem na wesele przyjaciół. Więc idziesz do galerii handlowej, a po czterech godzinach masz kryzys egzystencji (jeśli chłopak dotrzymywał ci towarzystwa, również cierpi). Nic nie pasuje, ceny są absurdalne, wyglądasz jak cztery nieszczęścia. Kolor nie ten, fason nie bardzo, jakby nie spojrzeć, zawsze coś odstaje. A jak już coś ci się spodoba, to proszę bardzo, oczywiście, nie ma rozmiaru. Niestety, tak wyglądają zakupy, kiedy trzeba je zrobić (zupełnie inaczej od tych przypadkowych).

Albo taka sytuacja – kupujesz lustro do łazienki. Lustro jest ładne, duże, już sobie myślisz, jak fajnie będzie się w nim przeglądać. I chłopak mówi: Daj, ja się tym zajmę. Pięć minut roboty. I ściąga stare, a tam pięć dziur nie wiadomo po czym. No i półka, na śmierć zapomniałaś, że masz półkę. Więc lustro nie wejdzie, nie ma opcji. I wtedy chłopak podejmuje decyzję, że zdejmie półkę… Cóż, nie próbujcie tego powtarzać w domu. To atrakcja na cały wieczór, a ostatecznie kończy się bez półki i z lustrem, które wisi tak blisko umywalki, że wiecznie jest zachlapane.

Zawsze zaczyna się niewinnie.

Ciasto marchewkowe też zaczyna się niewinnie. Wygląda jak pomarańczowa pulpa – no, powiedzmy sobie szczerze, mało obiecująco. Ale w piekarniku dzieją się cuda i ciasto rośnie, zachowując wilgotność – jest pyszne, boskie, najlepsze.

Od dłuższego czasu nie jadłam ciasta marchewkowego, ale pewnego dnia w pracy spróbowałam wypieku koleżanki – no i to było tak dobre, że poprosiłam o przepis, które z lekka zmieniłam, bo nie byłabym sobą. I oto prezentuję wspaniałe, marchewkowo-pomarańczowe ciasto, które jest niebiańsko puszyste w środku… Polecam je na deser, drugie śniadanie, polecam je zawsze.

Więc tak – zmiksujcie trzy jajka (w całości), 2/3 szklanki oleju, 2 łyżki klarowanego masła (może być zwykłe, ale rozpuszczone), 1/2 szklanki białego cukru i 1/4 szklanki brązowego cukru. W tym czasie zetrzyjcie na drobnych oczkach marchewkę – tyle, żeby wyszły 2 szklanki. Ostrzegam, będzie trochę ścierania. Uklepywałam pomarańczową masę w szklance, więc ostatecznie wykorzystałam ok. 5 dużych marchewek. Przełożyłam masę do zmiksowanych jajek z cukrem i olejem, starłam skórkę z dużej pomarańczy, dodałam 2 czubate łyżeczki proszku, 2 płaskie łyżeczki cynamonu i 1 i 2/3 szklanki mąki pszennej. Wszystko znowu zmiksowałam, przełożyłam na płaską blachę wyłożoną papierem (wymiary 25 na 20) i piekłam ok. 40 minut w 200°C (termoobieg). Po wyjęciu z piekarnika popudrowałam, a ciasto podawałam z kremem cytrynowym.

Jeśli jesteście ciekawi, co z kremem, to już mówię. Kupiłam naturalny twaróg President (Delikatny) – w małym pojemniku po 400 g, który ma w składzie tylko mleko, śmietankę i kultury mleczarskie. Do takiego sera dodałam skórkę otartą z cytryny i czubatą łyżkę pudru. Zmiksowałam całość i dobrze schłodziłam.

Ten deser jest boski, serio. Zaczyna się niewinnie – od prostych składników, które większość z was prawdopodobnie ma w lodówce, a kończy wspaniałym ciastem. Ten marchewkowy puszysty obłoczek rozbija bank! Jest genialny, ale o tej genialności musicie przekonać się sami. Tym razem nie musicie bać się efektów i skutków – tym razem zacznie się niewinnie i skończy się fantastycznie!

Marchewkowe całuski,

M.

____

lista składników: 3 jajka, 2/3 szklanki oleju, 2 łyżki klarowanego masła (lub zwykłego, ale rozpuszczonego), 1/2 szklanki białego cukru, 1/4 szklanki brązowego cukru, 2 szklanki drobno startej marchewki, skórka otarta z pomarańczy, 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia, dwie płaskie łyżeczki cynamonu, 1 i 2/3 szklanki mąki pszennej, puder do posypania

krem: 400 g twarogu Delikatnego President, cytryna, czubata łyżka pudru

 

(Visited 1 238 times, 4 visits today)

5 myśli na temat “Genialne ciasto marchewkowo-pomarańczowe”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]