Chlebek bananowy na słodszy dzień
W tramwaju ludzie cierpią po cichu.
Przyczajeni w swoich kącikach, przycupnięci na niewygodnych fotelikach, kurczowo zaciskają dłonie na poręczach i biernie poddają się łasce i niełasce motorniczego, który szarpie pojazdem jak ogrodnik chwasty. Jechałam kiedyś ósemką, która trzęsła się jak ziemia przed Sądem Ostatecznym. Jeszcze długo później chodziłam jak paralityk, ale to zupełnie inna historia.
Wracając do tramwaju – tam wszyscy stają się jedną wielką społecznością, w której nie ma miejsca na sentymenty. Ktoś komuś palec w oko, ktoś łokieć między żebra, a jeszcze ktoś subtelnie przydepnie mały paluszek od stopy. Wszyscy wszystkim naruszają osobiste strefy komfortu i bez znieczulenia aplikują dużą dawkę cielesnych przykrości. I tak jadą od przystanku do przystanku, stojąc biernie lub padając jak kawki na zakrętach.
Nie sposób wyjąć książkę, nie sposób przeczytać choć dwa słowa. Ktoś zajrzy przez ramię, inny potrząśnie łokciem. Nie da się skupić. Ledwo człek przycupnie, już wchodzi staruszka i dobre wychowanie każe wstać. Więc się wstaje i ustępuje miejsca, a karawan jedzie dalej.
Najgorzej w godzinach szczytu – wówczas do tramwaju się nie wchodzi, lecz wbija. Tłum wsysa Cię do środka i łupie złowrogo – po coś przylazł, co? Źle Ci było na dworze, hę? Nikt Cię tu nie chce! Stoisz biernie z głową pod pachą osiłka, a pod Twoim nosem chwieje się chybotliwie reklamówka z mięsnego. W tramwaju nie ma miejsca na fanaberie. Tu walczy się o godną podróż, więc nie ma lekko.
To zaledwie prolog, wstęp, preludium. To się dopiero zaczyna, ten taniec pingwina. Wszyscy smutni, z pustym, przepraszającym wzorkiem. Kiedy widzę miny typu przepraszam, że żyję, robi mi się słabo. Dlaczego? Co takiego strasznego zrobiło Ci życie, że wisisz na uchwycie w tramwaju i wyglądasz, jakby stało się coś niewyobrażalnie złego, jakby ktoś zjadł Ci ulubione śniadanie i jakbyś właśnie się dowiedział, że w grudniu nie będzie świąt?
Z tramwaju zawsze wychodzę smutna. Z przygniecioną stopą, tikiem nerwowym i kurczowo zaciskającą się dłonią. Potem wszystko wraca do normalności, a we mnie pozostaje refleksja, że człowiek przyzwyczaja się zbyt szybko. Tak łatwo odstawiamy na bok sentymenty i dostosowujemy się do sytuacji – nawet, jak nam się coś nie podoba. Czy nie dałoby rady ułatwić tego wszystkiego? Tak sobie myślę, że wystarczyłoby dobre śniadanie i uśmiech.
***
A jeśli o uśmiech i śniadanie idzie, serdecznie polecam Wam pyszny chlebek bananowy, który ma wiele zalet. Więc najpierw jest bezglutenowy, więc ucieszą się osoby, które nie jadają glutenu. Po drugie – jest chudziutki i prawie nie ma w nim tłuszczu (tyle, co nic). Po trzecie – jest czekoladowy i pyszny jak nie wiem. To znaczy wiem, bo słuchałam słów uznania. Wyrób przeszedł testy jakości, bo smakował P. oraz M.
Robi się go szybko i prosto, wręcz – banalnie. Przygotowałam cztery banany, jeden odłożyłam do dekoracji. Pozostałe zmiksowałam z brązowym cukrem (100 g) i dwoma jajkami. W rondlu rozpuściłam masło z czekoladą, po lekkim przestudzeniu dodałam mieszankę do bananowej papki (już na tym etapie trzeba się powstrzymywać przed wstrętnym podjadaniem).
Do dużej miski przesiałam mąkę ryżową (zaledwie 200 g), którą zakupiłam w Biedronce. Dodałam do niej łyżeczkę cynamonu, pół łyżeczki kardamonu i 2 łyżki cukru z wanilią, a także szczyptę soli, łyżeczkę sody i czubatą łyżeczkę proszku do pieczenia (bezglutenowcy muszą oczywiście postarać się o proszek bez dodatku glutenu). Wymieszałam suche składniki i powoli dodawałam do masy bananowo-czekoladowo-maślano-jajecznej.
Piekarnik rozgrzałam do 180°C (termoobieg), przełożyłam masę do keksówki wyłożonej papierem i przygotowałam banana do dekoracji. Przekroiłam go wzdłuż i ułożyłam na wierzchu. Do dekoracji można dodać parę pokruszonych orzechów. Chlebek trzeba piec ok. 45 minut.
I tak sobie myślę, że jak taki chlebek zje się na śniadanie, to do tramwaju wchodzi się prościej. Głębszy wdech, uśmiech na twarz i życie staje się słodsze – hopla, wskakujemy do środka i niech się dzieje!
Cudowności,
_____
lista składników:
4 banany (jeden do dekoracji), 100 g brązowego cukru, 200 g mąki ryżowej, 60 g masła, 50 g gorzkiej czekolady (60% kakao, Wedel), 2 jajka, czubata łyżeczka proszku do pieczenia, 2 łyżki cukru z wanilią, łyżeczka sody oczyszczonej, łyżeczka cynamonu, pół łyżeczki kardamonu, garść pokruszonych orzechów włoskich do dekoracji
Fan Bułek says:
Tak sobie myślę, że tramwaj faktycznie oddaje sytuację, jaka będzie panowała na świecie tuż przed Apokalipsą. W ścisku, niekomfortowej temperaturze (latem gorąco, zimą zimno), przy ilości powietrza obniżanej każdorazowym wydechem państwa o wczorajszym wyziewie. I ten bezład masy, który przeraża, ale też idealnie pasuje do współczesnego społeczeństwa.
No ale dobrze, że są te Bułki, które i poczytać przyjemnie i pooglądać warto. Jak zawsze! 🙂