Idealna sałatka à la Cezar

Od zawsze chciałam mieć wspaniałą fryzurę.

Kobiety jakoś tak mają, że chcą być idealne, najlepsze, niezastąpione. Absurdalnie wysoko stawiają sobie poprzeczkę i wpadają w depresję, jeśli nie uda im się do niej doskoczyć. Sto pięć zadań do wykonania, obowiązki zaplanowane ze szwajcarską precyzją, wysokie wymagania odnośnie do własnego wyglądu, makijażu, stroju.

Kosmos.

Więc pomyślałam sobie – zapuszczę włosy. Po drastycznych ścięciach potrzebuję kolejnych zmian – a może po prostu wpisuję się w klasyczny schemat, że zawsze najbardziej podoba nam się to, czego akurat nie mamy. Nie lubię czekać – nigdy nie lubiłam. Od zawsze robię wszystko od razu. Akcja-reakcja, mały człowiek torpeda. Ktoś rzuca hasło „makaroniki” i ja już biegnę do sklepu po mąkę migdałową. Nie znoszę umawiania się dwa miesiące naprzód, nie lubię siedzieć bezczynnie w kolejce do lekarza, nie lubię czekać na truskawki, kiedy jest zima – wszystko chciałabym zrobić od razu.

Wiem, że się nie da, ale wychodzę z założenia, że czasami można sobie trochę pomóc… Włosom też! Więc beznamiętnie testuję kolejne cuda wianki – ampułki wzmacniające i keratynę, polewam włosy olejem rycynowym i czekam na spektakularne efekty. Mój cel? Przyspieszyć wzrost cebulek włosów! Na fali działań postanowiłam skorzystać z propozycji przyjaciółki i zamówiłam ze sprawdzonego źródła odżywkę stymulującą porost słabych kosmyków.

A. odpisała: To dla mężczyzn! Doskonale o tym wiedziałam, ale pomyślałam, że będzie skuteczniejsza – w końcu łysiejący faceci od lat napędzają rynek kosmetyczny, a dedykowane im preparaty uchodzą za wyjątkowo skuteczne. Napisałam wiec w odpowiedzi: Wieeem, zamawiaj!

Odżywka przyszła w tamtym tygodniu. Nałożyłam ją niemal od razu, trzymając się instrukcji. I teraz trzymajcie się mocno – skończyło się jak zwykle. Tylko ja mogłam zachować się tak beztrosko i zupełnie zapomnieć, że męskie kosmetyki nie tyle są skuteczne, co pachną… męsko. Bardzo, bardzo męsko.

Zapach taniego męskiego dezodorantu trzymał się przez parę dni. Nie zmyłam go kokosowym szamponem, odżywką, olejkiem, lakierem ani perfumami. Musiał wywietrzeć.

Ludzie patrzyli na mnie dziwnie i pociągali nosami. Wszędzie ciągnął się za mną ten specyficzny zapach. A włosy – naturalnie – nadal są tej samej długości.

Puenta?

Pamiętajcie, żeby trzymać się z dala od męskich kosmetyków. Amen.

***

Czasami są takie dni, że nie bardzo ma się ochotę gotować – prawda? Albo takie, że ma się na coś ochotę, ale nie bardzo wiadomo, na co. Po prostu – na coś innego! Nie martwicie się, od dziś będziecie mieli na tę chwilę receptę. Daję Wam ją ja! Z serduszka! I z mojej kuchni!

Proponuję zrobić niesamowicie szybką i pysznie pyszną sałatkę à la Cezar. Przypomina klasyczną wersję, ale jest zupełnie… inna. Wymyśliłam, że coś zamienię, coś dodam… i powstało coś bardzo dobrego, co mogę Wam polecić z czystym sumieniem. Ta sałatka jest idealna do pracy na drugie śniadanie, na lekki obiad i smaczną kolację. Z wykonaniem poradzi sobie każdy – wystarczy wygospodarować 20 minut w ciągu dnia, żeby przygotować porcję dla trzech osób.

Ugotujcie w osolonej wodzie 200 g makaronu farfalle (kokardki). W tym czasie podzielcie główkę sałaty rzymskiej na pół, a następnie jeszcze raz na pół i każdą ćwiartkę na plastry. Poszatkujcie pół pęczka drobnego szczypiorku i przygotujcie garść różnokolorowych pomidorków koktajlowych. Do słoiczka włóżcie 140 g jogurtu naturalnego (użyłam jogurtu eko z Bakomy), 4 łyżki majonezu i czubatą łyżeczkę musztardy. Skropcie odrobiną soku z cytryny, dodajcie zmieloną sól morską i sporo świeżo mielonego pieprzu. Zamknijcie słoiczek i bardzo mocno potrząsajcie do wymieszania składników – to niezawodny sposób przyrządzania sosów, który podpatrzyłam u Jamiego Oliviera.

Na koniec przygotujcie kurczaka – pokrójcie pojedynczy filet na niedużą kostkę (kawałki muszą być równej wielkości), oprószcie solą i pieprzem i podsmażcie na złoto na odrobinie oleju (patelnia musi być mocno rozgrzana, oleju li tylko odrobina, a samego kurczaka smażymy niedługo, minut pięć mniej więcej). Odcedźcie makaron, przelejcie go zimną wodą i po chwili wymieszajcie z sałatą i szczypiorkiem, a także sosem. Taką bazę przełóżcie do ładnych miseczek, na wierzchu ułóżcie kurczaka, przekrojone na pół pomidorki i plastry dobrego twardego sera – polecam bursztyn albo dziugas.

Sałatka jest naprawdę pyszna, a jej największą zaletą jest to, że mnie nie zawiodła. W przeciwieństwie do odżywki. Nie mam żadnych wątpliwości, że nie ma na świecie szczerszej miłości niż do jedzenia…

Więc pamiętajcie – à la Cezar to najlepszy przepis na sukces.

M.

___

lista składników: główka sałaty rzymskiej, 200 g makarony farfalle (kokardki) z Barilli, pojedynczy filet z kurczaka, pół pęczka szczypiorku, mały jogurt naturalny z Bakomy (seria eko, 140 g), 4 łyżki dobrego majonezu, czubata łyżeczka musztardy, garść czerwonych i żółty pomidorków, twardy ser – bursztyn lub dziugas

(Visited 271 times, 1 visits today)

11 myśli na temat “Idealna sałatka à la Cezar”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]