Leniwe dla leniwców
Jest taki typ ludzi – (bardzo szczególny) – którzy ciągle narzekają.
Obojętnie, czy świeci słońce, czy pada deszcz – ponarzekać można na każde okoliczności przyrody. Jak wiadomo, zawsze mogło się to wszystko korzystniej poukładać, a bezlitosny los powinien nas rzucić w inną stronę – najlepiej tam, gdzie nas nie ma. To strasznie pokręcony sposób myślenia – bo inni mają lepiej, bo ja jestem pokrzywdzony, bo byłoby lepiej, gdyby…
Ten typ ludzi ciągle jęczy – że za ciepło i za zimno, że za miło i niemiło, ładnie i brzydko. Kiedy narzekający pan pojedzie na wakacje nad morze, będzie mówił o swojej wielkiej miłości do górskich szczytów. Kiedy narzekająca pani wybierze się na bal, każda sukienka będzie lepsza od tej, którą kupiła, a kiedy zamówi na obiad kurczaka, już w momencie składania zamówienia będzie wiedziała, jak źle wysmażone będzie mięso.
I tak w kółko.
Unikam takich ludzi, bo się ich boję.
W końcu – jakkolwiek by nie było, oni będą niezadowoleni. W tym zakręconym sposobie myślenia bycie zadowolonym jest nienormalne, a człowiek nastawia się na „ja”. Nie kręci mnie bycie egoistką, nie kręci mnie świat, w którym liczyłyby się tylko moje pragnienia i potrzeby. Żyję przede wszystkim dla innych i po prostu nie myślę o tym, czy moje losy mogły poukładać się inaczej.
Oddzielam zdrowe narzekanie – na ciężki dzień w pracy i totalnie niesprawiedliwy bieg przypadków – od narzekania dla narzekania. Niektórzy żyją narzekaniem. Miałam znajomą, której podarowałam prezent – śliczną bransoletkę z zielonym oczkiem. Wiozłam ją z zagranicy, żeby zrobić jej przyjemność. „Dziękuję”, powiedziała. Po czym dodała – „to nic, że nie kupiłaś mi kolczyków”.
I właśnie tego unikajcie jak ognia – nie chciejcie od życia kolczyków, kiedy daje Wam bransoletki. Będzie Wam łatwiej i piękniej, kiedy zachwycicie się tym, co macie. Wierzcie mi – życie naprawdę warto doceniać…
***
Myśląc o moich życiowych kolczykach, przygotowałam sobie na obiad – w piętnaście, uwaga, minut – przepyszne, leciutkie jak piórko leniwe z cynamonem, masłem i brązowym cukrem. Serdecznie polecam, żebyście je popełnili – bo warto, bo pyszne jak sto dwa, bo dietetyczne (serio!) i tanie jak barszcz.
Rozgniotłam widelcem 250 g białego twarogu lekkiego z Piątnicy. Dodałam 2 łyżki ksylitolu (spokojnie można zamienić na biały, zwykły cukier – jedną łyżkę), cukier z wanilią, szczyptę soli, 2 łyżki rozpuszczonego masła i jajko, a na koniec pół szklanki mąki ryżowej (można zastąpić pszenną) i ¼ szklanki kaszki manny. Wszystko zagniotłam, zrolowałam dwa rulony i zrolowawszy je, pokroiłam po poznańsku, czyli na szage. Gotowałam kilka minut (to się po prostu wie) we wrzątku z odrobiną soli.
A na koniec – tradycja. Wyłożyłam na babciny talerz, polałam masłem, posypałam cynamonem i sponiewierałam brązowym cukrem. I wiecie, jakie to było dobre? No nie było najmniejszych powodów, żeby narzekać!
Kochajcie swoje kolczyki…
M.
___
lista składników: 250 g białego twarogu lekkiego z Piątnicy, 2 łyżki ksylitolu (albo łyżka zwykłego białego cukru), cukier z wanilią, szczypta soli, 2 łyżki rozpuszczonego masła, jajko, pół szklanki mąki ryżowej (można zastąpić pszenną) i ¼ szklanki kaszki manny
do podania: 2 łyżki rozpuszczonego masła, dwie łyżki brązowego cukru, cynamon – ile kto lubi
Kasia M. says:
Superprzepis! Na pewno wkrótce zrobię! 😉
magda says:
Superwiadomość, mam nadzieję, że będą smakowały 🙂
Kasia M. says:
Zrobiłam! W dodatku zniknęły równie szybko, jak się je robiło! 🙂 Dodaję do ulubionych przepisów 😉
magda says:
Ach, cieszę się wielce! Przyznam, że to jeden z moich ulubionych przepisów 😉