Niedocenione bavette

pewnej Pani, która wie, że to dla niej 

_____

Nazywają się – Niedocenieni.

Albo – Wykorzystywani.

Każdy ma ich w swoim otoczeniu, choć statystycznie na jednego człowieka przypada bardzo mało Niedocenianych. Ich liczba maleje systematycznie i wprost proporcjonalnie do postępu cywilizacyjnego. Człowiek ma tę niegodziwą właściwość, że z czasem uodpornia się na największe świństwa i jest w stanie wytłumaczyć najgorsze rzeczy. Przekraczamy granice, a potem naginamy je do swoich potrzeb – a to to nie o to chodzi, żeby zasady były elastyczne jak guma w chińskich gaciach.

Rozumieją to oni, Wykorzystywani. To oni tłumaczą dzieciom, że dobro jest dobrem, a zło jest złem. Że warto siać ziarenka miłości, bo kiełkują i dają plon stokrotny. Że warto bronić wartości, bo bez wartości nie będzie czego bronić. Że warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. I choć opłaca się być nieuczciwym, to nie warto. I właśnie Oni wpadają w pułapkę swoich szlachetnych przekonań, bo w imię większego dobra na szali kładą dobro własne.

Niedoceniani na wszystko się godzą. O sobie myślą na końcu, jako priorytetowe traktując załatwianie spraw innych ludzi, swoje zaś potrzeby zaspokajając na końcu. Czasami wręcz nie myślą o sobie wcale, wychodząc z założenia, że na to nie zasługują, że po co, że jeszcze raz albo następnym razem.

Niedocenianych łatwo wykorzystać, bo zgodzą się na każdą przysługę. Ugotują obiad, wyprowadzą psa, posprzątają po kocie, upieką tort, bo ja nie potrafię, a Tobie tak sprawnie to idzie. To nic, że Wykorzystywani poświęcają swój czas i nie mają chwili odpoczynku – grunt, że inni mogą poleżeć do góry brzuszkiem i ponarzekać na niegodziwości świata tego. Niedoceniani nie potrafią powiedzieć „nie”. Nie, nie zrobię tego, bo nie mam ochoty. Nie, nie powinieneś mnie o to prosić, bo nie jestem Twoim chłopcem na posyłki. Nie, nie pożyczę Ci książki, bo jesteś wstrętny kłamca i nie oddałeś mi ostatniego tomu Miłoszewskiego, a na okładce Szymborskiej nasmarowałeś serduszko.

Niedoceniani siedzą cztery godziny nad obiadem, a na końcu słyszą, że przesolone. Pielą grządki i hodują marchewkę, a potem słyszą, że kupna smaczniejsza. Chodzą do pracy i pożyczają ciężko zarobione pieniądze, bo mają dobre serce, a potem nigdy więcej nie widzą sum, które uratowały komuś tyłek.

O Niedocenianych się nie mówi. Niedocenianych się nie docenia. Do Niedocenianych dzwoni się w sytuacjach kryzysowych. Niedoceniani ratują z opresji, pomagają załatwić sprawy nie do załatwienia, a największą nagrodą jest dla nich czarna niewdzięczność. Niedoceniani idą przez życie niedoceniani, cicho i bez poklasku. A potem znikają i wtedy wszyscy uświadamiają sobie – Boże, to był taki dobry człowiek, ale nikt go nie potrafił docenić. Ale ja przeciwnie, ja poznałem się na nim od razu…

Człowieku, ilu znasz Niedocenianych? Może podziękuj im, zanim będzie za późno? Może zamiast wyręczać się nimi na każdym kroku, weź ich na ciasto do cukierni?

A może – sam zostać Niedocenianym, żeby po Tobie też powiedzieli coś miłego po śmierci…?

___

Na dziś mam coś pysznego dla wszystkich Niedocenianych, żeby sobie zrobili miło i smacznie. Polecam bavette z pomidorami na maśle i wędzonym łososiem – minimum składników, maksimum smaku, same pyszności. Wstawcie wodę na makaron, posólcie ją nieco. W dużym rondlu rozpuście cztery łyżki masła, pokrójcie w kostkę trzy duże malinowe pomidory i podsmażcie je na maśle, aż się rozpadną. Dodajcie świeżo zmieloną sól i pieprz, odrobinę brązowego cukru, pokrojony szczypiorek i dwie łyżki kremowego serka typu Almette. Na koniec dodajcie pokrojonego w paseczki wędzonego łososia i kiedy się uparuje, wyłączcie gaz. Na koniec odcedźcie makaron i dodajcie do sosu, a potem zajadajcie aż miło i smakujcie tę chwilę.

Niedoceniani i niedoceniający, warto doceniać życie, ludzi i smaki.

Zostawiam Was z bavette i tą myślą prostą jak makaron,

M.

lista składników: 150 g makaronu bavette (Barilla), 3 duże pomidory malinowe, 1/3 pęczka szczypiorku, 2 łyżki kremowego serka Almette, 4 łyżki masła, sól i świeżo mielony pieprz, szczypta brązowego cukru, 60 g wędzonego łososia

(Visited 228 times, 1 visits today)

6 myśli na temat “Niedocenione bavette”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]