Po prostu żyj
Nie spaceruj klimatycznymi uliczkami, bo jeszcze ktoś Cię napadnie.
Nie jedz za dużo truskawek, bo będzie bolał Cię brzuch. Nie śmiej się zbyt dużo, bo jeszcze zrobią Ci się zmarszczki w kącikach warg. Nie kupuj książek, bo za chwilę i tak odłożysz je na półkę. Odpuść sobie lot do Paryża, bo samolot może się rozbić, a na lotnisku mogą Cię zaatakować islamiści czy inny czort. Nie maluj się, bo wieczorem i tak wszystko zmyjesz. Nie wyjeżdżaj w góry, bo wydasz wszystkie pieniądze. Nie zamawiaj ulubionego steka w restauracji, zobacz, rosół z kluseczkami jest znacznie tańszy. Nie kupuj czerwonej sukienki, bo będziesz się rzucać w oczy, najlepiej załóż tę starą. I absolutnie, pod żadnym pozorem nie rozmawiaj z nieznajomymi, bo jeszcze kogoś poznasz.
A może to jest ten moment, ten dzień, kiedy odwrócisz wszystko do góry nogami?
Odkrywaj zaczarowane uliczki między kamienicami, podnoś głowę do góry, daj się oczarować. W Krakowie jest niepozorna ulica, która odkrywa swój urok przed tymi, którzy zerkną ponad linię wzorku – może zobaczysz głowę anioła w różowej muszce? Jedz truskawki, bo poprawiają humor i robią dobrze. Śmiej się do rozpuku, bo zmarszczki w kącikach warg są zabójcze i dają plus dziesięć do ogólnego wizerunku. Kupuj książki i czytaj, bo do słów warto wracać, dobrze w nich przebywać, cudownie mieć je pod ręką. Leć do Paryża, a potem do Rzymu i Nowego Jorku – odkrywaj piękno świata. Maluj usta na soczystą czerwień, żeby wyróżniać się z tłumu. Wydawaj pieniądze na podróże, pakuj plecak, wsiadaj w pociąg i po prostu bądź. Smakuj świat, jedz polędwicę Wellington i rozpieszczaj swoje kubki smakowe, bo jedzenie jest jedną z największych życiowych przyjemności. Zakładaj zwiewne sukienki na zakupy, bo kiedy czujesz się piękna, świat się do Ciebie uśmiecha. I rozmawiaj z ludźmi.
Absolutnie, zawsze rozmawiaj z ludźmi.
Pozbądź się strachu. Uwolnij się ze stereotypowego myślenia. Nie bój się opinii, gwiżdż na nieuzasadnioną krytykę. Odważ się żyć swoim życiem i robić to, co ukryło się na dnie Twojej duszy. Nigdy nie tłamś w sobie pasji, marzeń i wielkich myśli, bo jeśli zostawisz je samopas na zbyt długo, zapomnisz, że gdzieś są…
Więc weź to wszystko i zacznij od nowa – nawet, jeśli przyjdzie Ci próbować setki, tysiące razy. Każdy dzień jest dobry, by zmienić coś na lepsze. Każdego dnia rób coś dobrego – dla siebie i innych. Bądź. Rozmawiaj. Smakuj. Po prostu żyj.
***
Na dobre życie warto dobrze się najeść, na ten przykład rozkosznym bucatini z malinowymi, czosnkowymi pomidorami ze śmietanowym wykończeniem, fioletową i zieloną bazylią oraz białą kiełbasą. To jeden z moich ulubionych makaronów – pyszny, delikatny, aksamitny sos wybornie łączy się z makaronem, wpadając nawet do charakterystycznej dla buctaini dziurki. Do tego wyrazista fioletowa bazylia, soczysta kiełbasa i smakujące latem pomidory – nie można wyobrazić sobie lepszej propozycji na czerwcowe popołudnie!
Zarezerwujcie sobie pół godziny. Zamknijcie się w kuchni, nastawcie ulubioną płytę, wyłączcie telefon i ubierzcie coś fajnego – ja kocham gotować w luźnych dżinsach i białej koszuli, którą nosiłam trzy rozmiary temu, teraz jest idealna na co dzień. I tak przygotowani nastawcie wodę na makaron, dodajcie do niej szczyptę soli. Na patelni rozgrzejcie odrobinę oliwy z masłem, podsmażcie czerwoną cebulkę poszatkowaną w kosteczkę, a po chwili dodajcie dwa ząbki czosnku pokrojone w drobniutkie plasterki. Następnie dodajcie pół kilograma pokrojonych w kostkę dobrych pomidorów malinowych (dodałam parę żółtych pomidorków truskawkowych) i sporo bazylii (dwie łodygi). Posólcie, popierzcie i pozwólcie rozpaść się pomidorom. Na drugiej patelni podsmażcie białą kiełbasę – kupuję surową i wyjmuję ją z flaka, a następnie podsmażam. Na koniec do pomidorów dodaję 200 g śmietankowego serka (polecam Piątnicę), do wybornego sosu dodaję świeżo mieloną sól i pieprz, przekładam kiełbasę, odcedzam makaron i łączę wszystko w dużym rondlu.
I jem. Siadam na drewnianej podłodze po turecku, patrzę na nowy nabytek – talerz z targu staroci, który podobno przetrwał drugą wojnę światową w Anglii i po prostu… żyję.
M.
___
lista składników: 200 g bucatini z Barilli, 500 g pomidorów malinowych, ew. parę żółtych pomidorków truskawkowych, 2 ząbki czosnku, mała czerwona cebula, 150 g serka śmietankowego z Piątnicy, 2 łodygi świeżej fioletowej bazylii, sól, pieprz, 400 g surowej białej kiełbasy
Marek says:
Kiedyś, przed laty, znany był pewien utwór SBB ze słowami: „Choć gładkość twarzy ucierpi boleśnie, wciąż się uśmiechaj. Na skalpel za wcześnie”. No właśnie 🙂
Sylwia says:
I tekst świetny i przesłanie fantastyczne i genialny pomysł na obiad! Dzięki! 🙂
magda says:
Dziękuję, że zajrzałaś 🙂
Ewa says:
Odkąd zerwałam z ograniczeniami moje życie nabrało barw 🙂
magda says:
I o to chodzi! 🙂
Dorota says:
Dobrze napisane, a danie bardzo apetyczne 🙂
Sylwia R says:
Mniej ograniczen, wiecej korzystania z zycia!;)
Marta says:
“Pozbądź się strachu” – dokładnie 🙂 Moja Mama zawsze mówi, że jak coś się ma stać i tak się stanie 🙂
Rety Kobiety says:
Kradnę przepis na obiad i nie tylko 😉 Czas tylko dla siebie, dzięki czemu głowa odpocznie i ciało też się zrelaksuje. Mała uczta, a daje tak wiele. Pozdrawiam 😉
magda says:
Cudnie 😉 Dokładnie, musimy o siebie dbać. Pozdrawiam! 🙂
Pat says:
Jaki cudowny wpis !;)
U mnie wszystko jest na odwrót niż to co napisałas w piereszym akapicie ! Życie mamy jedno, trzeba z niego korzystać, żyć po swojemu, nie być nudnym a na starość mieć co wspominać. !;)
Just in Life says:
Jakby człowiek się sugerował tylko strachem, to by z domu nie wyszedł 🙂 Czasami trzeba wyjśc ze strefy komfortu, a wtedy dzieją się rzeczy niesamowite 🙂
Bartusiowy Blog / Dorota Ziołkowska says:
Zgadzam się z każdym Twoim słowem! Nie warto odkładać życia na później, bo można nie zdążyć pożyć tak, jakbyśmy chcieli…