Kefirowe ciasto dla słoni

Wiecie, że słonie tylko raz w życiu odchodzą od stada?

Idą w siną dal. Maszerują przed siebie, z gracją przesuwając swoje masywne ciała – a potem umierają.

Odchodzą raz w życiu.

Raz.

Są wierne do końca – czyż nie są w tym piękniejsze od ludzi? Słoniowe miłości z wielką trąbą trwają tak długo, aż jedno ze słoni osiągnie odpowiedni wiek i poczuje, że pora umrzeć. Fascynuje mnie ta zwierzęcia świadomość i wierność, to przeczucie oraz ostatnia potrzeba samotności.

Tak często nie stać nas na słoniową przyzwoitość. Zostawiamy, poddajemy się, uciekamy i setki razy próbujemy od nowa. Upadamy na milion sposobów i po wielokroć – i choć nie ma w tym nic złego, bo każdy ma prawo zboczyć z trasy, żeby potem na nią wrócić. Na ogół zachowujemy się jak paskudne tchórzofretki. Gdy zrobi się mniej przyjemnie, zadzieramy kiecę i lecimy, aż się kurzy. Wiejemy z imprezy, która nam się nie podoba. Uciekamy ze szkoły. Z pracy. Z domu, jak żona wkurza i dzieci wysuwają roszczeniowe prośby o przyłączenie się do chińczyka. Od człowieka, który okazał się inny, niż żeśmy sobie wyobrażali. Od dobrych myśli. Od czasochłonnych przepisów. Od spacerów. Od życia uciekamy.

Uciekamy. Uciekamy. Uciekamy.

My, ludzie współcześni.

Gdybym mogła stworzyć lepszy świat, popracowałabym nad ludźmi, aby stali się trochę podobni do słoni. Żeby byli wytrwalsi – w dążeniu do celu, dotrzymywaniu obietnic i trwaniu przy oswojonych ludziach. Spokojniejsi – bo tak naprawdę niewiele rzeczy jest warte nerwów. Odważniejsi – w walce o swoje marzenia i podnoszeniu się z upadków, żeby ucieczki zamienić na powroty. Pewniejsi – swojej wartości, piękna i wielkiego znaczenia w biegu dziejów. Mądrzy – żeby walczyć o to, o co warto walczyć. I wreszcie pewni – że kroczą dobrą drogą. A jeśli nie kroczą, to żeby byli po wtóre odważni, co by w razie czego obrócić ster i wrócić.

***

Słonie lubią jabłka.

Więc w hołdzie ostatniej drogi słoni upiekłam ciasto kefirowe z letnimi jabłkami. Pyszne, wilgotne, miękkie, rozkosznie pulchne. I szybkie jak bum cyk cyk – robiłam je, drodzy moi, ledwie minut dziesięć sekund zero!

Buchnęłam do miski dwie i pół szklanki mąki pszennej (uwaga, nie chciało mi się przesiewać), trzy czwarte szklanyszki cukru, pół szklanki oleju roślinnego, 400 ml gęstego kefiru, dwie łyżeczki proszku, cukier z wanilią (40 g) jaja sztuk trzy i ociupinkę soli. Roztrzepałam to rózgą, wyłożyłam na małą, kwadratową blachę, ułożyłam kawałki jabłek pokrojone w plastry i piekłam jakieś 35 minut  180°C (termoobieg). Na koniec warto oprószyć pudrem (uwaga, nie miałam pudru i nie chciało mi się iść do sklepu…).

A później zjadłam i myślałam o słoniach.

Żeby mi się chciało.

Ostatni raz.

Z łapami od ciasta,

M.

___

2½ szklanki mąki pszennej, ¾ szklanki cukru, ½ szklanki oleju roślinnego, 400 ml gęstego kefiru, 3 jajka, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, op. cukru z wanilią (40g), sól, 2  jabłka (szampion)

 

(Visited 402 times, 1 visits today)

14 myśli na temat “Kefirowe ciasto dla słoni”

Skomentuj pożeram strony Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]