Jest dobrze
Siedzę na balkonie, opieram nogi na balustradzie i uśmiecham się od ucha do ucha.
Kocham cię, życie!
Jest dobrze. Pracy aż nadto, błędów w książkach ponad przeciętną, ale jest dobrze! Piszę i piszę, ale jest dobrze. Czytam w tekście wydawnictwa, żeby posypać sałatkę posikaną pietruszką, ale jest dobrze! Widzę wyraźnie, że balkon w prawym rogu jakiś taki niedomyty, ale jest dobrze. Przetarłam ulubione dżinsy, kupiłam dwa przecudnej urody talerze i siłą woli powstrzymałam się przed zakupem miseczki w serduszka – jest dobrze. Po miseczkę wrócę, więc jest jeszcze lepiej…
Trzęsę się ze śmiechu nad posikaną natką i zachłystuję się zieloną herbatą, którą od jakiegoś czasu namiętnie chłodzę w lodówce. Zdejmuję nogi z balkonu i najpierw myślę, co by było, gdybym się udławiła na tym swoim balkonie na oczach pana, który sączy piwo pod osiedlowym sklepem i wgapia się bezczelnie w mój uroczy tarasik. Pan łapie moje spojrzenie i oddala się niespiesznie (no!), a ja myślę już o tym, co czeka mnie w najbliższym czasie. Po raz pierwszy od dawna cieszę się na niedaleką przyszłość jakoś tak bardziej, jakoś tak mocniej. Pewnie dlatego, że lato, że czeka mnie upragniona majówka w Krakowie i kabaret w Piwnicy Pod Baranami, że uskuteczniam spacery nad Wartą, że chłonę lody, że odkrywam nowe smaki i kupiłam piękną, koronkową bluzkę. Czuję, że żyję tak, jak zawsze chciałam, że jest dobrze. I nie chcę niczego więcej, niczego mi nie trzeba, mam tylko jedno malutkie marzenie – żeby było tak, jak w tej chwili, żeby tak było jak najdłużej…
Kocham cię, życie! Chwilo, trwaj!
Wzdycham, dopijam herbatę i mruczę, że jest dobrze. Naprawdę jest dobrze, nawet na balkonie pachnie już wołowiną. Jest cholernie ciepło, aż nadto. Ale jest dobrze! Długopieczona łopatka wołowa może nie była najlepszym pomysłem ze względu na temperaturę, ale jest przepyszna i nie mogłam się oprzeć. Miałam ochotę, a jak mam na coś ochotę, to robię to czym prędzej, przekładam grafiki, zmieniam plany, spełniam swoje zachcianki. Życie jest za krótkie, żeby wiecznie na coś czekać.
Opowiem Wam o tych delikatesach, bo musicie je zrobić! Mięso jest miękkie, rozpływa się w ustach, nic się w nim nie ciągnie. Utytłane w aromatycznym, mięsnym sosie na czerwonym winie i esencjonalnym wywarze smakuje jak milion dolarów – do tego marchewka, młode ziemniaczki z koperkiem, odrobina sałaty potraktowanej jogurtem i mamy dziesięć na dziesięć. To taka uczta, do której nie trzeba wiele – wołowina robi się sama, jest bardzo grzeczna, pięknie pachnie i nie sprawia najmniejszych problemów wychowawczych.
Kupiłam 700 g łopatki wołowej i gruby plaster wędzonego boczku, poczłapałam na targ i dokupiłam ziemniaczki, a na koniec sałatę i parę innych drobiazgów. Pokroiłam mięso w kawałki średniej wielkości, a boczek w drobną kostkę. Wołowinkę obtoczyłam w mące i podsmażyłam na oleju, rumieniąc z każdej strony. Przełożyłam ją do żeliwnego naczynia. Później podsmażyłam boczuś, a po boczku przyszedł czas na pokrojoną w plastry marchewkę i cebulę pokrojoną w pióra. Warzywa potraktowałam sporą ilością pieprzu. Soli na razie nie dodawajcie.
Wszystko ląduje w garnku, który można włożyć do piekarnika. Zalewam to szklanką bulionu (można dać ciut więcej), dodaję łyżeczkę musztardy francuskiej, mały koncentrat pomidorowy, półtorej szklanki czerwonego wina, odrobinę soli, gałązkę rozmarynu i trzy listki laurowe. Wstawiam do nagrzanego na 200°C piekarnika i piekę 5 minut bez przykrycia, a potem przykrywam wołowinkę pokrywką i dopiekam w 160°C (termoobieg). Wół musi siedzieć w ciepełku co najmniej dwie i pół godziny, zalecam przeciągnąć go trochę dłużej. Możecie do niego pod koniec zajrzeć i ewentualnie dolać trochę wody.
Później następują same przyjemności – i jest dobrze! Nakładamy ziemniaczki, mięso i sos, a do tego trochę sałaty (dla równowagi). Sypiemy koperkiem i nie myślimy o posikanej natce. I naprawdę jest dobrze, bardzo, bardzo dobrze.
Jest tak dobrze, że musicie to powtórzyć.
Dobrze?
M.
____
lista składników: 700 g łopatki wołowej, 200 g wędzonego boczku, duża cebula cukrowa, marchewka, mały koncentrat pomidorowy, łyżeczka musztardy francuskiej, szklanka bulionu, półtorej szklanki czerwonego wina, trochę soli, dużo świeżo mielonego pieprzu, 3 listki laurowe, gałązka rozmarynu, mąka do obtoczenia mięsa, olej do smażenia
Gosia says:
Sielsko anielsko u Ciebie i ten cudowny obiad, który bym zjadła. Ps udanej majówki w Krakowie
magda says:
Dzięki razy dwa!
Ika says:
Wygląda apetycznie, chociaż ja mięsa nie jem. Ale jest dobrze! 😀
magda says:
Oj tak, jest dobrze 😉
Ania W says:
Napewno wypróbuje ten przepis, bo danie wygląda wyjątkowo apetycznie 🙂
magda says:
Cudownie! Jest pyszne, polecam 🙂
Olga Kłos says:
Jak optymistycznie 🙂 Fajnie, oby tak dalej.
Holly says:
Życie składa się z takich miłych, drobnych chwil.