Wpis bez przepisu

Lubię każdą chwilę spędzoną w gronie rodziny, ale im starsza jestem, tym bardziej tęsknię do czasu wielkanocnego wyciszenia.

Po intensywnych zimowych miesiącach potrzebuję paru chwil dla siebie jak drożdżowa baba lukru. Muszę się odseparować od świata, więc siadam w chłodzie kościoła przed pustym, ogołoconym ołtarzem. Chcę wsłuchać się w siebie, więc wsłuchuję się w brzęczącą w środku mnie ciszę i uświadamiam sobie, że ja – mały człowiek – nie zasługuję na cuda, które każdego dnia dzieją się dookoła mnie.

Kochani, kiedy w wielkiej historii ludzkości znów zwycięża miłość, my biegamy po sklepach, wybieramy najlepszą szynkę i myjemy okna, pokrzykując, że jak fajtłapo myjesz podłogę, sama bym to zrobiła dziesięć razy lepiej. I kiedy znowu ktoś oddaje za nas siebie, my z obłędem w oczach pieczemy piąty sernik, bo przecież nie zaszkodzi, nie wiadomo, czy przyjdzie dalsza rodzina, a jak przyjedzie, to trzeba się jakoś pokazać! I kiedy ktoś czeka, aż odpowiemy na zaproszenie i przyjdziemy czuwać, wybieramy najszykowniejszą stylizację na śniadanie wielkanocne.

Święta Wielkanocne nie kojarzą mi się z króliczkami, kurczaczkami ani czekoladowymi jajkami, ale z czuwaniem, stanem gotowości, przezwyciężaniem wewnętrznej pustki i ludzkich ułomności. To najbardziej wyjątkowy czas w całym roku, kiedy umiera to, co było, i rodzi się coś nowego. Dla mnie to dowód na to, że największe cuda dzieją się w ciszy, pustce i ogołoceniu, bez wielkich słów i patetycznych gestów. Święta wydarzą się bez względu na to, czy kajmakowa polewa zakrzepnie jak trzeba, a pieczeń z łopatki zachowa należytą soczystość. Więc… zatrzymaj się.

Usiądź.

Pomyśl o tym, co wydarzyło się w ciągu roku. Byłeś szczęśliwy? Ile dobra wyświadczyłeś? Co robisz na co dzień, aby stać się lepszym człowiekiem? Nakarmiłeś głodnego? Przyodziałeś biednego? Co zrobiłbyś w sytuacji granicznej? Czy masz dość siły, aby wyzbyć się egoizmu i do końca pozostać wiernym?

Ja boję się, że nie mam. Więc lukruję babę i walczę ze swoją pustką. Nie biegnę na wyścigi z koszyczkiem, nie zakładam tiulowej spódnicy, żebym innym oczy wyszły na wierzch z wrażenia. Staram się przeżyć coś wartościowego i jeśli dobrnęliście do tego momentu, życzę Wam tego samego.

Żeby Wam wyszły te serniki, baby i mazurki. Żebyście spędzili święta w rodzinnym gronie i żeby było sympatycznie. Żebyście czuli ciepło w serduchu, bo na to zewnętrzne chyba nie ma co liczyć. Żeby Wam wyrosły w kłębuszkach myśli miliony przebiśniegów, a dzisiaj o północy Waszą wewnętrzną pustkę przebiły pierwsze łodyżki rodzącego się sensu. Wiecie… w święta Wielkanocne coś ginie, żeby mogło powstać coś nowego. Zgubcie to, co niepotrzebne, bezsensowne i małe. Zaproście do swojego życia sens i radość, a nawet polewa kajmakowa nabierze dodatkowego aromatu –

z milionami buziaków o smaku serniczka,

M.

(Visited 108 times, 1 visits today)

2 myśli na temat “Wpis bez przepisu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]