Krem z gruszki i pietruszki
Ludzie mają tendencję do utrudniania prostych rzeczy.
Lubimy komplikować nieskomplikowane. Wszyscy. Może taka ludzka natura? Przejmować się problemami dziesiątego świata, opinią sąsiadki z parteru i tym, że sernik nie zgęstniał tak, jak powinien. Przeważnie obchodzi nas wszystko, w tym to, co mało ważne i nieistotne. Od ćwierć wieku uczę się, że czasami po prostu lepiej odpuścić, odetchnąć, pozwolić sobie na głęboki oddech i żyć dla siebie, a nie dla innych. Nikt nie przeżyje naszego życia za nas, więc mieszanie w to w wszystkich nieszczęść świata zahacza o masochizm, a ten z kolei nie jest niczym dobrym.
Jeśli o masochizm chodzi, jestem w tym samozwańczą mistrzynią – kiedy wystarczyłoby zrobić jednodaniowy obiad, ja przygotowuję przystawkę, danie główne i deser, kiedy mogłabym poprzestać na delikatnych porządkach, skaczę po krzesłach i myję górne okna, kiedy ktoś oczekuje ode mnie mało, ja daję mu dużo, a kiedy zarobiona po łokcie kończę całą robotę, padam jak nieżywa i nie mam siły kiwnąć dużym palcem od nogi. Lubię się samobiczować, a raczej nie umiem się przed tym powstrzymać, choć staram się z tym walczyć i idzie mi lepiej lub gorzej, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz, więc głowa do góry i karawana jedzie dalej.
A co do utrudniania, to w kuchni nietrudno sobie utrudnić nietrudne (heheszki). Przykłady? Mogę nimi sypać z rękawa, mam ich tysiąc pięćset sto dziewięćset! Weźmy na ten przykład masło – po co je ubijać, skoro można kupić świetny produkt dobrej jakości w sklepie? Po co wyciągać tryliard misek do zrobienia jednego ciasta, skoro wystarczyłaby jedna? Po co ubijać białka trzepaczką, skoro postęp technologiczny przyniósł światu mikser i boski robot planetarny, który jest moim niespełnionym marzeniem i czeka na mnie w zaciszu sklepów z wyposażeniem RTV i AGD? Kulinarne poczynania warto upraszczać, naprawdę. Kupować dobre produkty i nie bawić się w homemade, kiedy nie jest to koniczne, szanować czas i przestrzeń. I nazwy! Bulionu nie trzeba określać consomme – jedna i druga nazwa to praktycznie to samo, tylko druga wersja uchodzi za taką, która ładniej brzmi. Choć pozornie piękne słówka mogą świadczyć o atrakcyjności dania, tak naprawdę potrawy bronią się smakiem i tej oczywistości będę bronić jak lew!
W myśl dewizy, że najprostsze jest najsmaczniejsze, zapraszam Was dzisiaj na boski krem z gruszki i pietruszki. To boska, słodko-słono zupa, która wywołuje tsunami kubków smakowych. Jeśli macie ochotę na eksplozję smaków w jednej łyżce, powtórzcie mój przepis i w każdym kęsie łączcie bazowy krem z aromatycznymi dodatkami na górze, by osiągnąć maksimum smakowej rozkoszy.
Kupiłam dwa kilogramy pietruszki. Powtarzam – kupiłam dwa kilogramy pietruszki! Obrałam je, pokroiłam w talarki i odłożyłam na bok. Wzięłam cztery miękkie gruszki Rocha (są malutkie), obrałam, wykroiłam gniazda nasiennie i rozgniotłam, a na koniec dodałam do czekających na boczku pietruszek. Tymczasem poszatkowałam średniego pora w cienkie półtalarki, a dużą cebulę w kostkę. Rozpuściłam w dużym garnku 6 łyżek masła, podsmażyłam por i cebulkę ze sporą ilością soli i świeżo zmielonego pieprzu, a na koniec wlałam szklankę białego wytrawnego wina. Kiedy się wszystko poddusiło, dołożyłam do wesołej kompanii pietruszkę i gruszki, dwie gałązki rozmarynu i zalałam całość dwoma, a nawet trzema litrami intensywnego bulionu. Kiedy pietrucha zmiękła jak trzeba, zblendowałam zupę, dosmaczając ją mniej więcej łyżką soli himalajskiej (można dodać jakąkolwiek) i dużą dawką świeżo zmielonego pieprzu (jest intensywniejszy od zwykłego mielonego pieprzu z paczki). Ten boski krem podaję z wiórkami miękkiej, długodojrzewającej goudy, solidną klajdrą jogurtu greckiego, szczypiorkiem lub bazylią i uprażonymi na suchej patelni ziarnami słonecznika. Pyszka!
Uproście trudne, zróbcie gruszkę i pietruszkę. Zupę krem zróbcie. Zróbcie koniecznie, bo zwykła zupa może być niezwykła!
M.
____
lista składników (na duży gar zupy): 2 kg pietruszki, 4 małe gruszki Rocha, jedna duża cebula (najlepiej biała, słodka), średni por, szklanka białego wytrawnego wina, 2-3 litry intensywnego bulionu, 2 gałązki świeżego rozmarynu, łyżka soli (polecam himalajską) i dużo świeżo mielonego pieprzu
do podania: miękka, długodojrzewająca gouda, jogurt typu greckiego (10% zawartości tłuszczu), szczypiorek, bazylia, uprażone na suchej patelni ziarna słonecznika
Jola says:
Była przepyszna. Jadłam. Polecam❤
magda says:
Uwaga, to chyba rekomendacja 🙂
Kasia says:
Uwielbiam zupy krem! Takiej jeszcze nie jadlam, wypróbuję niebawem 🙂
magda says:
Ja też lubię kremową konsystencję. Polecam i czekam na opinie! 🙂