Leniwa przyjemność

Siedzę na parapecie, trzymam w dłoniach filiżankę w różyczki i patrzę na kawę, która wystygła dawno temu.

Próbuję się wyciszyć i opanować nerwowe myślenie o tym, co muszę, dla kogo i na kiedy. Chciałabym delektować się ciszą w głowie. Nawet bardzo. I po chwili rzeczywiście mi się udaje, przestaję analizować błędy ortograficzne w książce, nad którą pracuję, i tylko uśmiecham się lekko na wspomnienie „naciągającego wojska”. Od jednej literki może zależeć sens zdania…

Od jednego składnika może zależeć smak dania (ha, ha, gra słów!). A od jednego kolca w myśleniu może zależeć to, czy będę czuła się szczęśliwa. Cienka jest granica między wielką smutą i wielkim szczęściem. Człowiek ma tendencję do krótkich chwil radości, bolesnych upadków i rozpaczliwych powrotów do rzeczywistości, a kiedy wszystko jakoś się toczy, pozostaje mu jeść dobre rzeczy, nabierać dystansu i życiowej mądrości, a od głupot bronić się w jedyny możliwy sposób, to jest miłością.

Czym jest miłość? Już wiem, że w miłości nie chodzi tylko o bycie z kimś, choć można, oczywiście. Chodzi przede wszystkim o miłość do samego siebie, bo od tej miłości wszystko się zaczyna i tylko na niej da się zbudować solidny fundament pod szczęśliwe życie. A kochać się to parzyć dla siebie ulubioną kawę i pić ją w ulubionej filiżance, to dawać sobie chwile przyjemności, uśmiechać się do odbicia w lustrze i wyzbyć się przekonania, że wszyscy muszą mnie lubić.

Bo nie wszyscy muszą mnie lubić. Nigdy nie ucieknę przed niesprawiedliwymi ocenami, przed bezwzględnymi opiniami osób, które nic o mnie nie wiedzą, ale wiedzą wszystko. Zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje, wyda wyrok, kto powie coś komuś, a ten komuś innemu komuś i tak okaże się, że dawno temu powstała wersja mojego życia, pod którą nigdy się nie podpiszę. Łatwo jest oceniać z perspektywy monitora, w zaciszu swojego domu, za czyimiś plecami…

Kiedyś chciałam z tym walczyć, przekonywać, udowadniać. Dziś wiem, że szkoda nerwów i czasu – więc skupiam się na tych, na których mi zależy, więc robię sobie dobrze, parzę swoją kawę, piekę ciasteczka i jeśli mam ochotę, siadam na środku podłogi i wyjadam je prosto z blachy, parząc sobie palce. Uczę się tego, że nie jestem stworzona do tego, by inni byli zadowoleni – jestem stworzona do tego, żeby być szczęśliwa. I jeśli ktoś będzie z tego powodu niezadowolony, to cóż… serdecznie współczuję. Nie muszę lubić wszystkich i wszyscy nie muszą lubić mnie, a jedyną rzeczą, którą muszę, jest lubić siebie. Więc każdego dnia lubię siebie coraz bardziej i wychodzi mi to coraz lepiej. Mówię Wam, będę w tym mistrzynią i Wam też polecam…

A jeśli chodzi o jedzenie, to ostatnio zasmakowałam w kojących, leniwych kluseczkach z jagodami i słodkim kremem jogurtowym. Prawda, że to brzmi dobrze? I coś Wam powiem – to nie tylko brzmi dobrze, ale jeszcze lepiej smakuje. Kluseczki były delikatne, miękkie, rozkosznie twarogowe…Wymyśliłam przepis na jaglane leniwe, który podbił moje serce i jeśli tak jak ja jesteście miłośnikami kaszy jaglanej, przepadniecie na zawsze. A jeśli z kaszą Wam nie po drodze, to spokojnie, mój przepis można łatwo zamienić na wersję tradycyjną – obie będą pyszne!

Do przygotowania leniwych nada się każdy leń, bo potrzeba do tego bezczelnie mało czasu. Wystarczy rozgnieść widelcem 250 g półtłustego twarogu dobrej jakości z trzema łyżkami zwykłego cukru i łyżką cukru waniliowego. Do tego dodajemy szczyptę soli, jajko i mąkę – tutaj uwaga. Jeśli macie ochotę na wersję jaglaną, dodajcie 80 g mąki jaglanej, a jeśli idziecie w tradycję, dodajcie 80 g mąki pszennej. W tym przepisie dużo zależy od sera – jeśli ciasto będzie bardzo kleiste, podczas wyrabiania dodajcie więcej mąki.

W tym czasie grzeję wodę w dużym garze. Podsypuję blat mąką, ciasto dzielę na dwie części, każdą z nich „grulam”, jak mówi moja mama, aż powstaną dwa wałki. Kroję je w równe, skośne kawałki, po czym wrzucam na wrzątek i czekam, aż wypłyną. Zawsze sprawdzam jednego kluskowego delikwenta – kroję go na pół i zaglądam do jego wnętrza, a jeśli wszystko jest OK, to odcedzam kluskowe leniwce i podaję z jogurtem wymieszanym z pudrem i jagodami w syropie.

Lubię takie dania, lubię ich kojącą moc. Z każdą kluseczką mój świat wraca do równowagi, a ja potrzebuję tej równowagi jak pączki powideł. Nie muszę lubić wszystkich – a oni nie muszą lubić mnie. Ale jeśli znajdzie się ktoś, komu nie będą smakowały moje kluseczki, osobiście się z nim rozprawię. Bo leniwe muszą lubić wszyscy!

M.

_____

lista składników: 250 g półtłustego twarogu, 3 łyżki cukru zwykłego, łyżka cukru z wanilią, jajko, szczypta soli, 80-100 g mąki jaglanej lub pszennej, 200 g jogurtu typu greckiego, czubata łyżka pudru, pół szklanki jagód w syropie (z puszki)

 

 

 

(Visited 232 times, 1 visits today)

6 myśli na temat “Leniwa przyjemność”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Jak zostałam babą...

Kiedy byłam mała, wujek mówił do mnie „madlajn”, a ja powtarzałam z oślim uporem, że nigdy nie będę gotować, bo to dobre dla bab. Teraz jestem już dorosła i choć w myślach lubię nazywać się po wujkowemu, stałam się babą swojego dzieciństwa – nie wyobrażam sobie siebie bez smaków. [...]