Cukiniowe brownie z podłogi
Kiedy wpadają do mnie znajomi i przyjaciele, a ja z przyjemnością ich karmię, przypomina mi się pewien rysunek, który dawno temu znalazłam w internecie.
Śmieję się wtedy sama do siebie i szczerzę się do przewracanego w garnku makaronu albo posypywanych cynamonowym pudrem norweskich bułeczek. Niektórzy wiedzą, o co chodzi, a tym, co to jeszcze nie wiedzą, spieszę wyjaśnić.
Otóż przy dużym stole siedzi smutny pan, parząc z niewyobrażalną żałością na wielki talerz z małą konserwą na środku. Po przeciwnej stronie nie siedzi, a stoi zaaferowana pani z aparatem w ręku, a przed nią piętrzy się góra smakowitego jedzenia. Pani patrzy w obiektyw i pstryka zdjęcia, a do pana, który ma nieszczęście być jej mężem, mówi: „Zostaw, kochanie, to na instagrama”.
[kurtyna opada]
Śmieszy mnie to niezwykle, bo rozumiem bezwzględną panią, ale na szczęście ja po zrobieniu zdjęć karmię bliskich do woli. Myślę nawet, że to świetna reklama, bo oni jedzą i chwalą, a panu została malutka konserwa i nie zastanawiajmy się, co do tej puszki włożył producent.
Doszło nawet do tego, że przyjaciele pomagają mi w zrobieniu fotografii, dzięki czemu raz na jakiś czas możecie zobaczyć moje ręce (tak dla urozmaicenia). Nie będę ściemniać, że nie wariuję ze zdjęciami, bo wariuję. Sąsiedzi z sąsiedniej kamienicy spoglądają na mnie podejrzliwie, kiedy mijamy się w sklepie – nie mam firan w oknach i mają świetny widok, kiedy w różnych porach dnia skaczę po krzesłach i leżę na podłodze, szukając najlepszego światła i kadru. Ale cóż! Pasja wymaga poświęceń.
Przechodząc do słodyczy – najlepsze na koniec, deser być musi – podzielę się z Wami przepisem na rewelacyjne, wilgotne i nieziemsko smaczne ciasto czekoladowe… z cukinii. Kto uniósł brew w zdziwieniu, niech ją opuści. Tak, ciasto z cukinią to nie żart, a nawet jeśli, to pyszny! Koniecznie musicie ten żarcik poczynić. Przepis wymyśliłam na potrzeby chwili i okoliczności. Sama, podkreślam, bom dumna z tego cukiniowego brownie!
Zetrzyjcie na drobnych oczkach dużą cukinię (w każdym razie tyle, żeby masy była mniej więcej szklanka). Uwaga, uwaga – cukinii nie obieramy, wychodzę z założenia, że czas w kuchni trzeba szanować. Przesiejcie półtorej szklanki mąki (polecam typ 405) i łyżkę kakao, dodajcie łyżeczkę cynamonu i po ¾ łyżeczki proszku do pieczenia i sody. Dodajcie sporo cukru z wanilią (łyżkę, dwie) albo esencji waniliowej. Wsypcie ¾ szklanki cukru, wlejcie ½ szklanki oleju, wbijcie jajko, rozgniecione dwa dojrzałe banany i startą cukinię. Wszystko energicznie wymieszajcie trzepaczką i przełóżcie do wyłożonej papierem formy – ja użyłam klasycznej tortownicy. Posypcie ciasto pokrojoną w kawałeczki ulubioną czekoladą (użyłam deserowej) i pieczcie ok. 35-40 minut w 180°C (termoobieg). Sądzę, że nie muszę Wam mówić, że najlepsze jest na ciepło, ze szklanką mleka (jest).
Jeśli przyjdzie Wam ochota zrobić zdjęcie z cukiniowym ciastem w roli głównej, polecam Wam ujęcie z podłogi. Poczekajcie na słoneczny dzień i połóżcie się bez oporów na podłodze, dywanie czy co tam macie. Najlepsze światło jest przed południem. Byleście za długo za słońcem nie czekali…
Pamiętajcie, że lubię Was podpuszczać –
______
lista składników: większa cukinia, 2 dojrzałe banany, 1½ szklanki mąki (polecam typ 405), łyżka kakao, łyżeczka cynamonu, ¾ łyżeczki sody, ¾ łyżeczki proszku do pieczenia, cukier waniliowy (jedna, dwie łyżki), ¾ szklanki cukru, ½ szklanki oleju, jajko, ulubiona czekolada
Marcin says:
Dzięki takim zdjęciom i opisom ślinka leci po brodzie mimo, iż nie jadam cukinii.
magda says:
Oj tam, nie jadam 🙂 Cukinii to tam w ogóle nie czuć! <3
Iwona says:
Zazdroszczę pomysłów kulinarnych? wszystko wygląda i brzmi apetycznie?
magda says:
Dziękuję! Sama nie wiem, skąd się biorą, ale nie nadążam wcielać je w dania i ciasta :))